O odwołanie zarządu Śląskiej Kasy Chorych walczył Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, który zarzucał mu niegospodarność przy wdrażaniu programu Rejestru Usług Medycznych. Zdaniem UNUZ wydano na to ponad dwa miliony złotych. Kasa broni się, twierdząc, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, a próby odwołania Zarządu to decyzje polityczne.

Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych dąży do odwołania członków Zarządu Śląskiej Kasy Chorych, bo jak twierdzi jego prezes "niezgodnie z prawem wydano w niej kilkanaście milionów złotych". Tyle kosztowało wprowadzenie kart chipowych dla pacjentów na Śląsku. Ponadto Kasa miała zawyżoną liczbę ubezpieczonych i za wysokie koszty administracyjne. Zarząd Śląskiej Kasy Chorych nie ma już wielu zwolenników na wyższych szczeblach. Niedawno minister zdrowia Mariusz Łapiński powiedział: "Ta kasa w poprzednim okresie czasu była preferowana przez ekipę rządzącą. Tutaj rzeczywiście na kontach znajduje się kilkaset milionów złotych jeszcze". Kasa chorych nie zamierza oddawać pieniędzy do funduszu wyrównawczego, który zasila biedniejsze kasy, bo uważa, że żądania Urzędu Nadzoru to atak na gospodarność. Prezes urzędu zamierza wprowadzić do kasy nadzór komisaryczny. To z kolei ułatwiłoby dostęp do zgromadzonych tam pieniędzy. Wnioskiem prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych w sprawie nieprawidłowości w Śląskiej Kasie Chorych zajmuje się też prokuratura. Na razie w najgorszej sytuacji są dyrektorzy placówek zdrowia, z którymi Śląska Kasa Chorych nie podpisała jeszcze kontraktów na przyszły rok. Posłuchajcie też relacji reportera RMF - Tomasza Maszczyka.

17:35