Mamy świetnych lotników, świetnych naukowców, którzy mogliby uczestniczyć w programach lotów kosmicznych. Gdybyśmy jednak chcieli mieć szanse na wysłanie naszego astronauty w kosmos, musielibyśmy płacić do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) mniej więcej trzykrotnie więcej pieniędzy, niż płacimy w tej chwili. Wydaje mi się, że w tym momencie na to nas po prostu nie stać, mamy inne, ważniejsze potrzeby, które trzeba zaspokoić - mówi RMF FM prezes Polskiej Agencji Kosmicznej Grzegorz Brona. W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim, przeprowadzonej podczas European Rover Challenge w Starachowicach, prezes PAK zapowiada, że pod koniec roku Agencja przedstawi program kosmiczny na najbliższe dwa lata.

Grzegorz Jasiński, RMF FM: Kieruje pan Polską Agencją Kosmiczną od niedawna, ale zapewne tych kilka miesięcy wystarczyło, by zorientować się w sytuacji i mieć plan na to, kiedy polska opinia publiczna pozna nasze plany kosmiczne. Kiedy to nastąpi?

Grzegorz Brona, Polska Agencja Kosmiczna: Pod koniec tego roku. Polska Agencja Kosmiczna pod moimi rządami przystąpiła w marcu tego roku do opracowywania programu kosmicznego na lata 2019-2021. Wcześniej mówiło się o planach 10-letnich, ale ja jestem wielkim zwolennikiem czegoś, co się nazywa "flexible path", czyli przygotowywania krótkich planów i modyfikowania ich na kolejne perspektywy. Plan, który przygotowujemy w tej chwili, obejmuje blisko 50 działań, skierowanych bardzo punktowo w różne obszary sektora, tak aby wypełnić istniejące luki, które zdefiniowaliśmy. Są to działania od edukacyjnych, promocyjnych, przez działania międzynarodowe, zmierzające do silnego usadowienia się w strukturach Unii Europejskiej, w ramach programów kosmicznych, kończąc na działaniach związanych z dostępną w Polsce infrastrukturą, jak i pewnymi programami naukowymi, choćby satelitami, które powinny polecieć w trzeciej dekadzie tego wieku, około roku 2023.

Główne pytanie: czy będziemy próbowali włączyć się w program lotów załogowych? Czy przy najbliższym naborze europejskich astronautów będziemy się starali wystawić swoich kandydatów? Czy może to nie jest ta półka, o którą będziemy walczyć, bo oczywiście wiąże się to z dodatkowymi wydatkami?

My oczywiście bardzo byśmy chcieli. Mamy świetnych lotników, świetnych naukowców, którzy mogliby uczestniczyć w programach lotów kosmicznych. Problem jest rzeczywiście finansowy. Gdybyśmy chcieli przystąpić do Europejskiego Programu Lotów Kosmicznych, musielibyśmy płacić do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) mniej więcej trzykrotnie więcej pieniędzy, niż płacimy w tej chwili, właśnie po to, by mieć szanse na wysłanie naszego astronauty w kosmos. Wydaje mi się, że w tym momencie na to nas po prostu nie stać, mamy inne, ważniejsze potrzeby, które trzeba zaspokoić. Natomiast istnieje pewna furtka, nad którą w najbliższym czasie będziemy pracować. Mamy w Polsce pewną infrastrukturę, która może być udostępniona na szkolenie astronautów w projektach międzynarodowych. Być może przez dłuższe uczestnictwo naszych instytutów badawczych z taką infrastrukturą w końcu uda się przekonać Europejską Agencję Kosmiczną do wysłania naszego astronauty w kosmos. Nie sądzę, by było to w perspektywie do 2025 roku, raczej później. I tu pojawia się oczywiste pytanie, czy Międzynarodowa Stacja Kosmiczna będzie miała żywotność powyżej roku 2025 lub też na jaką nową stację kosmiczną nasz astronauta powinien około roku 2030 być może polecieć.

Brytyjski astronauta Tim Peake, którego pytałem o to, kiedy będzie najbliższy nabór astronautów, nie powiedział nic o dacie, wspomniał tylko, że trwają przygotowania koncepcyjne, przede wszystkim dlatego, że faktycznie astronauci z tego najnowszego naboru będą rozważani zarówno do misji na niskiej orbicie, czyli do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), póki istnieje, do misji wokół Księżyca i wreszcie ewentualnie do misji na Marsa, jeśli Europa się w to włączy, a chce się włączyć. Być może trzeba szukać szans dalej, już nie tylko na ISS?

Ależ oczywiście. My tych szans bardzo mocno szukamy, abstrahując nawet od lotów załogowych. Tak się składa, że za dwa miesiące, w listopadzie bieżącego roku, na Marsie ląduje amerykańska sonda InSight. Jeden z dziesięciu zamontowanych na niej instrumentów to jest instrument pochodzący z Polski, opracowany przez polskich naukowców i wyprodukowany przez polską prywatną firmę. Instrument ten będzie badał powierzchnię Marsa z nowej perspektywy. Wbije się w nią i będzie mierzył drgania skorupy marsjańskiej. Wcześniej w takich eksperymentach również uczestniczyliśmy, nasze układy są na sondzie ExoMars, która teraz orbituje wokół Czerwonej Planety, wcześniej na lądownikach, łazikach amerykańskich znalazły się systemy optyczne polskich firm. Od dłuższego czasu my mamy ambicje, nawet lotu na Marsa, pewnie jeszcze nie załogowego, natomiast możemy dostarczyć bardzo cenne komponenty, instrumenty, czy to dla misji bezzałogowych, czy to być może też dla przyszłych misji załogowych.

Kiedy możemy spodziewać się pierwszego polskiego satelity, takiego już z prawdziwego zdarzenia?

To jest dobre pytanie, bo jeśli mówimy o pierwszym polskim satelicie, to tak naprawdę musimy zdefiniować, co to jest. Do tej pory mówiło się, że to jest satelita w posiadaniu Skarbu Państwa, w posiadaniu wojska lub innych instytucji państwowych. Być może to nie jest do końca prawda, być może powinno się mówić o polskim satelicie jako obiekcie wytworzonym przez polski przemysł i służącym prywatnym potrzebom, by firmy miały zyski i płaciły odpowiednie podatki w naszym kraju. Jeżeli mówimy o tym pierwszym podejściu, czyli satelicie państwowym, to pewnie jednymi z pierwszych nowych satelitów będą satelity naukowe. Mamy już w kosmosie dwa satelity naukowe, satelity konstelacji BRITE od 2013 roku orbitują wokół Ziemi, powinniśmy je po 2020 roku zastąpić nowymi obiektami tak, żeby nasza misja naukowa była kontynuowana. Jeśli chodzi o wojsko, to pytanie nie do mnie, raczej do Ministerstwa Obrony Narodowej, a jeśli chodzi o satelity wykonane przez polski przemysł, to mam nadzieję, że... jeszcze w tym roku.

Na European Rover Challenge widzi pan wielu młodych ludzi, którzy wyraźnie na serio zaczęli się tematami kosmicznymi zajmować. Czy widzi pan dla nich miejsce w Polskiej Agencji Kosmicznej, w instytucjach państwowych współpracujących z PAK, czy może w prywatnych instytucjach? Gdzie pana zdaniem jest w tej chwili największa szansa dla młodych ludzi, by się w tego typu badania włączyć?

Wszędzie. To zależy od nich samych, co chcą robić. Polska Agencja Kosmiczna jest jednostką administracyjną, jej celem jest zarządzanie programem kosmicznym i pewnie większość osób, które przyjechały na zawody łazików marsjańskich, w Agencji by się nie odnalazło. Najlepiej prawdopodobnie odnalazłyby się w prywatnych firmach zajmujących się sektorem kosmicznym. Takich firm rzeczywiście sporo już w Polsce powstało, rozwijają się, poszukują nowych pracowników bardzo intensywnie. Można też poszukiwać pracy w jednostkach naukowych, takich jak Centrum Badań Kosmicznych, które bardzo intensywnie uczestniczy we współpracy międzynarodowej już od lat 70. ubiegłego wieku. W końcu te osoby mogą też znaleźć zatrudnienie w Europejskiej Agencji Kosmicznej, która poszukuje ludzi z Polski i daje im możliwości pracy, czy to krótkoterminowej, czy stałej w perspektywie następnych kilkudziesięciu lat.

Oczywiście Polska Agencja Kosmiczna nie będzie pośrednictwem pracy dla młodych ludzi, ale czy rozważa pan jakiś system, być może informacyjny, ułatwiający orientację w temacie? Czy po prostu uważa pan, że jeśli się tak świetnie orientują w sprawach technicznych, to zorientują się też w sprawach dotyczących miejsca zatrudnienia?

Na pewno nie będziemy pośrednikiem pracy dla firm sektora kosmicznego, możemy jednak ułatwić wejście pracowników do tego sektora na kilka innych sposobów. Pierwszy sposób jest związany z doborem odpowiednich narzędzi edukacyjnych, które pomogą przygotować dla tego sektora nową kadrę. Jak to zrobimy? Jedno takie nowe działanie, które planujemy w ramach Krajowego Programu Kosmicznego, to jest przegląd ścieżek wejścia ludzi do sektora kosmicznego w Polsce. Tak naprawdę w tej chwili nie wiemy, skąd ci pracownicy pochodzą, jaka była ich historia, czego się nauczyli, czego się nauczyli niepotrzebnie. Mamy zamiar przeprowadzić w najbliższym roku takie badania. Drugi sposób to jest idea Agencji Rozwoju Przemysłu, z którą bardzo blisko współpracujemy. On wiąże się ze stażami. ARP wraz ze Związkiem Pracodawców Sektora Kosmicznego i we współpracy - w niedalekiej przyszłości - z Polską Agencją Kosmiczną realizuje i będzie realizowała program stażowy. Staże będą trwać do 6 miesięcy. Ten program pomoże młodym ludziom zobaczyć, czy praca w sektorze kosmicznym jest rzeczywiście dla nich.

(e)