Warszawskie dziecięce oddziały intensywnej terapii znalazły się w dramatycznej sytuacji. Dzieci są coraz częściej odsyłane do szpitali w innych miastach, bo w stolicy brakuje dla nich miejsca.

Są dzieci, które przyjmujemy, które de facto mogłyby być przejęte przez inne placówki opieki długoterminowej; które blokują jak gdyby miejsce dla dzieci, które potrzebują pomocy natychmiast - mówi Sławomir Janus, dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Coraz częściej lekarze z dziecięcych szpitali odmawiają przyjęcia nowych pacjentów, gdyż nie mają na tyle miejsc. Ja nie mogę wyłączyć respiratora, wyrzucić dziecka i przyjąć dziecko z wypadku. Musimy wtedy szukać innego miejsca dla niego - dodaje Janus. Opisany jest przypadek, gdy lekarze zostali zmuszeni do przetransportowania śmigłowcem dziecka do szpitala w Łodzi, ponieważ w Warszawie nie było dla niego miejsca.

W Warszawie jest 60 stanowisk intensywnej terapii dla maluchów. Brakuje co najmniej dziesięciu. Ich koszt utrzymania to ok. 3 mln złotych. Kwota ta to 1/10 sumy przeznaczonej przez warszawskich radnych na tzw. becikowe.

Z Sławomirem Janusem, dyrektorem Centrum Zdrowia Dziecka, rozmawiała Agnieszka Burzyńska: