Miłość ma swoje ewolucyjne uzasadnienie - przekonują naukowcy z Max Planck Institute for Ornithology w niemieckim Seewiesen. Wyniki ich badań pokazują, że dobieranie się w pary według uczuć i upodobań ma sens, bo prowadzi do trwalszego związku, który pomaga wychować liczniejsze potomstwo. Fakt, że takie wnioski formułują ornitolodzy, nie powinien nas dziwić - badania były prowadzone na ptakach, które podobnie jak ludzie dobierają się w pary na całe życie.

My, ludzie, jesteśmy bardzo wybredni w dobieraniu sobie partnera, żenimy się i zakładamy rodzinę po długim procesie poznawania się i wybierania. Chcemy zakochać się i żyć potem "długo i szczęśliwie". Badacze z Seewiesen, przy okazji badań na ptakach, które mają podobne zwyczaje, postanowili przekonać się, czy ta "wybredna" strategia ma ewolucyjny sens, czy jest skuteczna, czy przypadkiem decyzja, by wiązać się w pary i mnożyć jak najszybciej, nie okazałaby się bardziej dla konkretnego gatunku korzystna. I na przykładzie ptaków okazało się, że poszukiwanie miłości jest nie tylko piękne, ale i ewolucyjnie uzasadnione.

Malika Ihle, Bart Kempenaers i Wolfgang Forstmeier z Max Planck Institute for Ornithology przeprowadzili elegancki, choć nieco "brutalny" eksperyment na znanych z tworzenia monogamicznych związków na całe życie zeberkach timorskich, zwanych też amadynami zebrowatymi - popularnych ptakach, chętnie hodowanych w klatkach. Samice zeberek znane są z tego, że dość starannie wybierają partnera i - jeśli już go wybiorą - zostają mu wierne przez całe życie. Samce zaś dzielą się z nimi rodzicielskimi obowiązkami. Kryteria wyboru nie są do końca jasne i ornitolodzy nie mają gotowego przepisu na to, jaki musi być samiec, by się podobał. Być może kluczem jest wygląd, być może śpiew, być może sposób poruszania, może też chodzić o to, co nazywamy po prostu "chemią".

Badania prowadzono na populacji 160 ptaków. Grupom 20 samic i 20 samców pozwalano samodzielnie dobrać się w pary, po czym połowie pozwalano żyć długo i szczęśliwie, a połowę rozdzielano, przydzielając innego partnera. Obserwowano potem i szczęśliwe, i nieszczęśliwe pary, sprawdzając, ile mają piskląt, na ile skrupulatnie wypełniają "małżeńskie obowiązki", czy są sobie wierne.

W rozmowie z RMF FM dr Malika Ihle podkreśla, że rozłączanie "zakochanych" par przeprowadzano w taki sposób, by przypominało to naturalne rozstania związane z losowymi przypadkami, choćby śmiercią partnera. Ptaki oswajały się z tym i ich życie "toczyło się dalej".

Okazało się, że zakochane pary dochowują się przeciętnie o 37 procent liczniejszego potomstwa, z kolei u par w aranżowanych związkach pojawia się więcej niezapłodnionych jaj, a pisklęta częściej giną i nie dożywają dojrzałego wieku. O ile zainteresowanie samców swoimi partnerkami było w obu rodzajach związków podobne, samice w niedobranych parach były mniej skore do miłosnych igraszek, znacznie częściej odrzucały awanse samców, zauważalnie częściej dochodziło w nich także do przypadków niewierności.

Zdaniem autorów pracy, u zeberek wyraźnie widać korzystne efekty "zakochania się": ptaki chętniej się mnożą i bardziej przykładają do obowiązków rodzicielskich, opieka samców ma kluczowe znaczenie dla szans przetrwania potomstwa. Zakochana para ma w związku z tym zdecydowanie większe szanse przekazania swoich genów.

W rozmowie z RMF FM doktor Malika Ihle tłumaczy, że celem badań była obserwacja zachowań samych ptaków - wnioski, które - jak się wydaje - można rozszerzyć także na ludzi, pojawiły się później. Zeberki timorskie faktycznie mają ciekawe zwyczaje: tworzą trwałe związki na całe życie, są sobie wierne, wspólnie zajmują się opieką nad potomstwem. Owszem, części z nich "łamano serca", rozdzielając z wybranym partnerem, ale aranżowano to w taki sposób, by przypominało naturalne procesy. Ptaki w końcu uznawały, że wybrany partner nie żyje, miały też towarzystwo innych ptaków i w końcu decydowały się podjąć wspólne życie.

Po okresie przebywania w klatce, gdzie "niezakochane" pary miały się do siebie przekonać, umieszczano je w wolierze, gdzie swoje budki miały po trzy "zakochane" i trzy aranżowane pary. Wszystkie ptaki mogły się spotykać i tam faktycznie mogły zdarzać się przypadki zdrady. Potomstwo badano genetycznie i na tej podstawie określano, jak często do przypadków niewierności dochodziło. U "zakochanych" par nie były częste, sięgały 2 procent przypadków. W przypadku aranżowanych par były dwukrotnie częstsze.

Dr Ihle przyznaje, że badacze nie są w stanie określić, jakie dokładnie cechy przekonują samice do tego, by związać się z konkretnym samcem. Proces dochodzenia do tej decyzji trwa około dwóch dni. Początkowo, gdy ptaki znajdą się we wspólnym pomieszczeniu, samce interesują się wszystkimi samicami, które z kolei są początkowo nastawione negatywnie. Po pewnym czasie samce koncentrują swe awanse na mniejszej liczbie samic i w końcu któraś z nich decyduje się przyjąć ofertę. Pary wiążą się wtedy na stałe. Trudno powiedzieć, czy decyduje o tym śpiew, upierzenie czy sposób poruszania się samca, być może w grę wchodzą jeszcze inne, nieznane nam argumenty.

Po co więc miłość? Dr Ihle przyznaje, że rozważano dwie teorie: pierwsza z nich wskazywała, że istotna jest sama zdolność do współdziałania, druga przewiduje natomiast, że "zakochanie" dodatkowo stymuluje i motywuje do tego, by wspólnie stawiać czoła wyzwaniom, jakie niesie życie "w rodzinie". Wygląda na to, że to ta druga teoria jest bliższa prawdy.

U ludzi najwyraźniej jest podobnie - uwieńczone sukcesem starania o to, by znaleźć swoją "drugą połówkę jabłka", znacznie zwiększają szansę na trwały związek, a miłość pomaga dzielić się obowiązkami rodzicielskimi i wspierać w rozwiązywaniu życiowych problemów. Miłość wyraźnie ma ewolucyjne uzasadnienie.


Grzegorz Jasiński