"W wieku czterech lat dziecko powinno już ładnie mówić. To jednocześnie ostatni dzwonek, żeby tę mowę skorygować" - mówi w rozmowie z RMF FM logopeda Anna Iskra. W przypadający dzisiaj Europejskim Dniu Logopedy nasz reporter pytał specjalistkę, o co przede wszystkim należy zadbać, by nasze dzieci poprawnie się wysławiały.

Krzysztof Kot: Kiedy możemy podejrzewać, że dziecko ma jakiś problem z mową?

Anna Iskra: Jeżeli osoby z otoczenia nie mogą zrozumieć co dziecko mówi, to możemy już wnioskować, że jakiś problem z mową.

Kiedy jest już taki moment, gdzie kategorycznie powinniśmy od dziecka wymagać ładnego mówienia, kiedy ta mowa powinna być zrozumiała?

No na pewno 4 lata. W wieku 3,5 roku można pójść do logopedy, żeby dowiedzieć się, czy ta mowa jest prawidłowa czy nie. 4 lata to już taki ostatni dzwonek, żeby tę mowę można było poprawić, aby w wieku 5 lat była prawidłowa. Aby wszystkie głoski były prawidłowo wymawiane.

Z czym są problemy?

Z głoską "ry" jest bardzo dużo problemów, z seplenieniem międzyzębowym głosek: "s", "z", "c", "dz" i "ś", "ź", "ć", "dź", z brakiem wymowy głosek "sz", "ż", "cz", "dż", ale zdarzają się też braki głoski "k", "g", "l". To takie podstawowe problemy.

I z czego to może wynikać?

Cytat

Podstawowy dialog, ale też wzorzec, bo - jak wiemy - dziecko uczy się, mówić naśladując rodziców, więc wzorzec od rodzica jest podstawową rzeczą, którą dziecko czerpie.

Myślę, że głównie z braku prowadzenia rozmów rodziców z dziećmi. Rodzice są zapracowani, pracują długo, po przyjściu z pracy włączają dzieciom telewizor, komputer. Nie ma tego dialogu, który był kiedyś, gdzie komputerów było trochę mniej i telewizji trochę mniej.

Czyli pomaga taka zwykła rozmowa z rodzicem. Rodzic mówi, dziecko musi odpowiedzieć, tak? I wtedy ćwiczy.

Zdecydowanie tak. Podstawowy dialog, ale też wzorzec, bo - jak wiemy - dziecko uczy się, mówić naśladując rodziców, więc wzorzec od rodzica jest podstawową rzeczą, którą dziecko czerpie.

Czyli, jeśli rodzic ma wadę wymowy, dziecko też będzie miało wadę wymowy?

Niekoniecznie, aczkolwiek naśladując może się tak zdarzyć. Najlepiej, żeby rodzic się udał do logopedy i jeszcze tę wadę wyprostował.

Ale właśnie, czyli logopeda w przedszkolu to nie jest jakaś fanaberia. Tylko to po prostu to jest ten moment, że jak się nie wyłapie tych dzieci, to potem jest tylko trudniej.

Zdecydowanie tak, logopeda w przedszkolu to osoba niezbędna. Uważam, że logopeda powinien być koniecznie w każdym przedszkolu i pracować z dziećmi. W szkole logopedów jest mniej, tam już jest więcej nauki i mniej czasu na korekcję głosek.  

Pani pracuje z dziećmi w różnych kategoriach wiekowych. Jest tak, że potem te wady kończą się w pewnym momencie?

Cytat

Wady nie kończą się równo z wiekiem przedszkolnym. Ciągną się dalej, jeżeli w wieku przedszkolnym nie zostaną zlikwidowane

Mam teraz bardzo dużo dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej, więc wady nie kończą się równo z wiekiem przedszkolnym. Ciągną się dalej, jeżeli w wieku przedszkolnym nie zostaną zlikwidowane. Sama prowadziłam terapię kilkorga dzieci z liceum i gimnazjum, więc wiem, że są takie osoby, które - widząc, że z mową jest coś nie tak - same przychodzą do logopedy i chcą, już prawie jako osoby dorosłe, coś zrobić z tą wadą wymowy.

Bo rodzice nie zadbali o nich w odpowiednim momencie.

Zdecydowanie. Oni często mówią, że rodzice nie widzieli problemu, bo "a wyrośniesz", "a nauczysz się", "a ci przejdzie". A to nie przechodzi i dziecko samo wówczas postanawia coś z tym zrobić.

Czyli to nie jest tak, że to przejdzie? Samo nie przejdzie.

Samo zwykle nie przechodzi. Oczywiście mogą się zdarzyć sporadyczne przypadki, kiedy sami tę głoskę "ry" opanujemy. Natomiast w większości przypadków samo nie przechodzi.

Czyli takie proste ćwiczenia mogą tutaj dużo zdziałać?

Bardzo dużo. Chociażby unikanie butelki i smoczka  już w wieku niemowlęcym, przyzwyczajenie dziecka do picia z kubeczka czy jedzenie łyżeczką, żucie pokarmów twardych, czyli unikanie wszystkich papek. Tymi sposobami możemy dziecku ułatwić prawidłową mowę w dalszym życiu.

Chodzi o to, żeby wszystko pracowało co mamy w buzi, tak?

Zdecydowanie tak. Żeby pracowało jak najwięcej, jak najczęściej. I wtedy możemy liczyć na to, że ta mowa będzie prawidłowa.

Czyli paradoksalnie, jeśli dziecko mówi, mówi, mówi, ciągle mówi, a my mamy chęć mu powiedzieć: "przestań wreszcie gadać, daj trochę odpocząć", to bardzo dobrze - niech ono sobie mówi, tak?

Zdecydowanie bardzo dobrze. Niech sobie mówi. Wplatajmy w to jeszcze dialog, żeby ćwiczyć rozumienie i na pewno dziecku tym nie zaszkodzimy.

A wręcz pomożemy, bo dzięki ciągłemu mówieniu, które może nas dorosłych denerwuje, ono po prostu ćwiczy.

Tak, ćwiczy aparat artykulacyjny, ćwiczy mięsień okrężny warg, ćwiczy język, ćwiczy podniebienie, a dzięki temu mówimy prawidłowo, więc to bardzo ważna sprawa.