Dziś kolejna tura negocjacji łódzkich szpitali z Narodowym Funduszem Zdrowia. Placówkom, którym już kończą się pieniądze, NFZ proponuje na drugie półrocze jeszcze niższe kontrakty. Chorzy przyjmowani są tylko w stanach zagrożenia życia.

W łódzkich szpitalach sytuacja jest naprawdę dramatyczna, najgorzej jest na internie i chirurgii, gdzie brakuje pół tysiąca łóżek. W poszukiwaniu wolnych miejsc pogotowie jeździ od szpitala do szpitala, niekiedy do odległych sąsiednich miast.

Szpitale faktycznie wyglądają jak lazarety wojskowe, zapchane korytarze i przeładowane sale, każda nasza interwencja i przyjazd do izby przyjęć to jest właściwie batalia, aby tego pacjenta – mówiąc trywialnie – upchnąć - mówi jeden z łódzkich lekarzy jeżdżących w pogotowiu. Tragedia. To walka o każde miejsce - dodaje lekarz.