"Kupię 200 szczurów, o długości ogona..." - to treść ogłoszeń, które ostatnio masowo produkują uczelnie wyższe. Muszą one bowiem organizować przetargi na zakup zwierząt laboratoryjnych, jeżeli na ten cel zamierzają wydać więcej niż 6 tysięcy euro.

Tak nakazuje ustawa o zamówieniach publicznych. Pracujący w laboratoriach nie negują samych przetargów. Denerwuje ich jednak ciągnąca się w nieskończoność przetargowa procedura.

Biurokracja odbija się na badaniach – tłumaczy profesor Katarzyna Niemirowicz-Szczyt, prorektor Warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego: W niektórych przypadkach opóźnia badanie, kiedy to są nietypowe rzeczy, a są potrzebne od zaraz.

Wyniki poszczególnych eksperymentów nie zawsze da się przewidzieć. Trudno więc także przewidzieć, co będzie potrzebne do dalszych badań. Skomplikowane przetargi tego nie ułatwiają, bo zamiast zająć się pracą naukową, uczelnie zajmują się stertami dokumentów.

Zatrudnia się także coraz więcej osób do przewalania tych papierów. Może więc warto uprościć zasady przetargów. W ten sposób zaoszczędzono by czas, pieniądze i papier.