Toksyczne odpady wciąż zagrażają mieszkańcom Krakowa. Jak ustalili reporterzy RMF, z prywatnej działki blisko centrum miasta nie usunięto kilkuset beczek z groźnymi chemikaliami. Co więcej, prawdopodobnie pozostaną tam jeszcze przez miesiąc.

Toksyczna sprawa wypłynęła na światło dzienne w maju. Wówczas to prywatna firma Eko Krak 2000, zajmująca się utylizacją odpadów, zobowiązała się w ciągu miesiąca usunąć beczki. Firma jednak ogłosiła upadłość, jej właściciele zniknęli, a groźne substancje zostały. Kilka razy z nieszczelnych beczek ulatniały się toksyczne odpady. Niestety, do dzisiaj nikt ich nie zutylizował.

Beczki jedynie zaplombowano i złożono pod specjalną wiatą. Problem w tym, że na teren składowiska można wejść bez jakichkolwiek przeszkód. Same beczki są bardzo skorodowane. W środku są groźne substancje toksyczne np. części zużytych akumulatorów, środki ochrony roślin oraz zużyte oleje. Na części pojemników nie ma żadnych oznaczeń i nie wiadomo, co jest w środku.

Po zarządzeniu prezydenta nakazującym usunięcie beczek z tego terenu, syndyk odwołał się od tej decyzji i trwa proces odwoławczy. Mam nadzieję, że potrwa to nie dłużej niż miesiąc, ale nie ja wydaję decyzję w tej sprawie, w związku z tym jest to tylko moja nadzieja i przypuszczenie. Można to zrobić szybciej, ale bardzo ważny jest tu problem finansowy - mówi Leszek Sebesta, wojewódzki inspektor ochrony środowiska. Koszt utylizacji to kilkaset tysięcy złotych.

Posłuchaj także relacji reportera RMF Marka Balawajdra:

20:35