Publikujesz komentarze, czy recenzje na różnych portalach, z wielu kont, pod anonimowymi pseudonimami? Uczestniczysz w akcjach promowania, bądź przeciwnie - oczerniania innych, udając, że reprezentujesz opinie nie jednej, ale wielu osób? Próbujesz podobnych metod używać do celów politycznych? Wszystko wskazuje na to, że dzięki pracy naukowców z USA i Australii, takie praktyki - zwane czasem astroturfingiem - będą łatwiejsze do wykrycia i zdemaskowania. Pisze o tym czasopismo "Concurrency and Computation: Practice and Experience".

Astroturfing jest legalny, choć powszechnie uważany za nieetyczny. Istnieje jednak praktycznie od czasu, kiedy spopularyzowały się portale społecznościowe - mówi pierwszy autor pracy, prof. Kim-Kwang Raymond Choo z University of Texas w San Antonio. Używa się tej metody dla różnych celów, choćby komercyjnych, próbując reklamować swoje produkty i usługi, bądź dyskredytując ofertę konkurencji.

Choo wraz ze współpracownikami odkrył, że autorzy takich wpisów nie są w stanie do końca ukryć swojego indywidualnego stylu pisania, dzięki czemu, analizując składnię, znaki przestankowe, słownictwo i kontekst wypowiedzi, można odkryć, czy wpisy są dziełem jednej, czy wielu osób. Autorzy opracowali metodę analizy tekstów wpisów internetowych i pokazali, że z jej pomocą można wykryć przypadki, w których rzekome opinie wielu osób da się powiązać z wpisami zaledwie kilku internautów, posługujących się licznymi kontami. 

Astroturfing to praktyka najczęściej wykorzystywana w biznesie, kiedy niewielka liczba opłaconych internautów może tworzyć na wielu portalach mylne wrażenie powszechności korzystnych, bądź niekorzystnych opinii na temat konkretnych produktów, czy firm. Autorzy pracy zwracają też uwagę na podejrzenia, co do stosowania podobnych praktyk w kampaniach politycznych, choćby najnowszej kampanii prezydenckiej Hillary Clinton i Donalda Trumpa. Oba sztaby wyborcze podejrzewa się o wykorzystywanie takich metod dla kreowania wrażenia szerokiego poparcia dla własnego kandydata i równie powszechnej niechęci dla konkurencji.

Naszym celem jest nie tylko zwrócenie opinii publicznej uwagi na ten proceder, ale też zaproponowanie konkretnego narzędzia wykrywania takich przypadków - podkreśla Choo. Dzięki temu użytkownicy mediów społecznościowych będą mogli dokonywać bardziej racjonalnych wyborów, łatwiej opierać się manipulacji i propagandzie. Autorzy metody nie ukrywają, że widzą też praktyczne zastosowanie swojej metody do walki z przypadkami działań nielegalnych, choćby plagiatów, czy prac naukowych pisanych na zamówienie.