Gorące lata, łagodne zimy i trudne do przewidzenia zmiany pogody. Wszyscy z pewnością słyszeli o tzw. efekcie cieplarnianym, czyli o stopniowym podnoszeniu się średniej temperatury Ziemi, na co wpływ ma prawdopodobnie działalność przemysłowa człowieka. Czy ocieplenie klimatu to fakt, czy też nie ma na to wystarczających dowodów?

Od lat na ten temat spierają się naukowcy. Politycy i ekolodzy zastanawiają się, czy proces ten jest nieunikniony, a jeśli można mu zapobiec, to w jaki sposób i kto za to zapłaci.

Piotr Kowalczak, dyrektor poznańskiego Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej twierdzi, że ocieplanie klimatu wcale nie jest takie oczywiste: Tej tezie o zmianie klimatu zaprzeczałyby chociażby źródła pisane. Występują np. zapisy Galla Anonima o tym, że na obszarach Polski wystąpiła klęska szarańczy. Tego typu owady występują w klimatach gorących. Już wszystko było, także wydaje mi się, że mamy do czynienia ze zmiennością, a nie ze zmianą - uważa Kowalczyk.

Z kolei profesor Stanisław Taczanowski z Wydziału Fizyki i Techniki Jądrowej krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej uważa, że nie ma wystarczających dowodów na to, że to właśnie działalność człowieka jest główną przyczyną podnoszenia się średniej temperatury Ziemi: Nie ma pewności, że obserwowany wzrost temperatury ziemi, powietrza, oceanów jest jednoznacznie związany z efektem działania człowieka - mówi Taczanowski.

Ci, którzy podnoszą larum w związku z ocieplaniem klimatu, mają jednak mocne argumenty. Obliczono bowiem, że przez cały XX wiek średnia temperatura na naszej planecie wzrosła o nieco ponad pół stopnia Celsjusza. To niedużo, a zarazem bardzo wiele. Bo to prawdopodobnie właśnie dzięki temu wzrostowi wystąpiło w ostatnich latach na Ziemi wiele susz i huraganów; rozszerzyły się też pustynie w Afryce i Azji. A na przykład w Polsce półstopniowy wzrost temperatury może oznaczać dłuższy o dwa tygodnie okres wegetacji roślin.

10:00