Tłok w sklepie może nas zniechęcić do robienia zakupów. Takie odkrycie ogłosili na łamach czasopisma "Journal of Consumer Research" brytyjscy naukowcy. Z ich badań wynika, że nie znosimy być w sklepie dotykani. Czy tłok w sklepie może stłumić nawet, odczuwaną przez wielu z nas i trudną do poskromienia, zakupową gorączkę świątecznych zakupów?

Badania przeprowadzone w południowej Anglii przez Bretta A.S. Martina z Queensland University of Technology pokazały, że osoby lekko dotknięte przez kogoś w czasie oglądania jakiegoś produktu zwykle porzucają myśl, by go kupić, wychodzą, a nawet zachowują złe wspomnienie na temat produktu. Co ciekawe, przy okazji obalono przekonanie, że mężczyźni nie mają nic przeciwko dotknięciu przez atrakcyjną kobietę. Kiedy zaaranżowano takie sytuacje, ich reakcje były identyczne jak w każdym innym przypadku.

Okazuje się więc, że owszem, możemy podczas zakupów stanąć bardzo blisko obcej osoby, ale każde przypadkowe dotknięcie rujnuje nastrój do wydawania pieniędzy.

Kolejną informację o tym, czego my, klienci, nie lubimy, przynoszą wyniki badań Darrena W. Dahla (University of British Columbia), Jennifer J. Argo (University of Alberta) i Andrei C. Morales (Arizona State University). Tym razem chodzi o sklepy odzieżowe. Okazuje się, że nie lubimy, gdy sprzedawcy ubrani są w stroje z bieżącej kolekcji. Jeśli bowiem mamy ochotę wybrać z niej coś dla siebie, ryzykujemy porównanie z atrakcyjnie wyglądającymi ekspedientkami i tego porównania zwykle sobie nie życzymy. Z podobnej przyczyny przymierzalnie powinny mieć lustra - bo jeśli klientka lub klient muszą wyjść i przejrzeć się w ogólnie dostępnym lustrze, ryzykują spotkanie z inną osobą przymierzającą to ubranie, na której może ono leżeć lepiej.

W badaniach pojawił się jeszcze jeden ciekawy wątek. Wielu z nas ma problem z odpowiedzią na pytanie sprzedającego, czy może nam pomóc. To ważny moment, jeśli bowiem powiemy wprost, że chcemy kupić żelazko, płaszcz albo flakonik perfum, znacznie zwiększamy prawdopodobieństwo, że to rzeczywiście kupimy. I nie chodzi tu nawet o późniejsze zachowanie sprzedawcy. Badania psychologów z Uniwersytetu w Gandawie pokazują, że za słowami idą czyny, a samo wyrażenie intencji zakupu zwiększa naszą chęć, by zakupu dokonać. Uważajmy.