15 osób zginęło w wyniku uderzenia huraganu Charley na Florydzie. Huragan otrzymał "czwórkę" w 5-stopniowej skali Saffira-Simpsona. Wiatr osiągał w podmuchach prędkość ponad 200 km/h. Milion osób zostało ewakuowanych z Florydy.

Gubernator Florydy Jeb Bush (brat prezydenta USA George'a W. Busha) postawił w stan pogotowia służby ratunkowe. Gubernator ostrzegł, że skutki huraganu może odczuć nawet 2 miliony mieszkańców stanu, a straty materialne mogą sięgać 15 mld dol.

Prezydent Bush uznał rejon zniszczony przez huragan strefą klęski żywiołowej. Według prognoz meteorologów huragan podąży teraz na północ wzdłuż wschodniego wybrzeża USA. Co prawda prędkość wiatru nieco maleje, ale Charley nadal może powodować poważne zniszczenia, związane głównie z powodziami.

Po dwóch niedawnych huraganach – Alexie i Bonny – ziemia na tych terenach nie może przyjąć wiele wody. Zapowiadane intensywne opady mogą doprowadzić do powodzi nawet w rejonach Waszyngtonu czy Nowego Jorku.

Nie da się wykluczyć, że trasa huraganu będzie nieco inna. Już w piątek zaskoczył on ekspertów aż dwa razy, kiedy dość gwałtownie skręcił na wschód i znacząco się wzmocnił tuż przed uderzeniem na ląd.

Floryda może już powoli podliczać straty. Gubernator szacuje, że może to być nawet 15 miliardów dolarów. Mieszkańcy choćby Północnej i Południowej Karoliny kłopoty z Charley’em mają jeszcze przed sobą.