Filmowcy wykorzystują nasze wewnętrzne, psychologiczne mechanizmy reakcji na zagrożenie, by łatwiej manipulować naszymi emocjami na sali kinowej. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles opisują na łamach czasopisma "Biology Letters", w jaki sposób twórcy filmowi modyfikują ścieżkę dźwiękową tak, by wywołać zamierzone reakcje widzów.

Wszelkiego rodzaju piski i nagłe krzyki, wyraźnie odcinające się od tła, mają dla zwierząt i ludzi szczególne znaczenie. Reagujemy na nie emocjonalnie, bo często służą do zwracania uwagi i wzajemnego ostrzegania się przed niebezpieczeństwem. Analiza ścieżek dźwiękowych ponad stu najpopularniejszych dzieł zachodniej kinematografii pozwoliła wyodrębnić charakterystyczne schematy, jakimi "przemawiają" do nas filmy różnych gatunków.

Okazało się, że w filmach przygodowych najczęściej usłyszymy męskie okrzyki, horrory "atakują" nas seriami piskliwych dźwięków, a twórcy filmów wojennych najczęściej ze wszystkich stosują gwałtowne zmiany głośności ścieżki dźwiękowej. Jeśli do tego dodać obserwację, że dramaty filmowe unikają najwyższych częstotliwości podkładu dźwiękowego, utrzymują głośność na jednakowym poziomie i w największym stopniu wykorzystują muzykę, możemy zrozumieć, dlaczego to właśnie one cieszą się tak dużym uznaniem widzów, którzy nie lubią przerażających efektów dźwiękowych.

Badania Kalifornijczyków potwierdzają dość oczywistą prawdę, że to ścieżka dźwiękowa steruje naszymi emocjami. Każdy może to sprawdzić sam, choćby próbując przestraszyć się podczas oglądania horroru z wyciszonym dźwiękiem.