Dokładnie o 6:19 czasu polskiego w kosmos poleciał satelita nowego europejskiego systemu nawigacyjnego Galileo. Satelita Giove-A wyleciał na rosyjskiej rakiecie Sojuz z Bajkonuru.

Do misji wybrano Rosjan głównie ze względu na pewność; rosyjska rakieta Sojuz jest jedną z najbardziej niezawodnych na świecie. Udowodniły to setki startów, latał na niej w kosmos już Jurij Gagarin.

Pierwszy satelita musi zacząć pracować na orbicie w ciągu najbliższego półrocza, inaczej odebrane zostaną przyznane systemowi częstotliwości. Także cena tego typu usługi na kosmodromie Bajkonur jest bardzo konkurencyjna. Rosjanie co prawda, nieco kręcą nosem, bo równolegle rozwijają Glonass, własny system nawigacji satelitarnej.

Po co Europie własny GPS?

600 kilogramowy Giove-A ma być pierwszym z całego systemu satelitów, który pozwoli Europie na dostęp do precyzyjnych danych określających położenie na Ziemi i nad Ziemią.

Europa może korzystać z amerykańskiego systemu GPS. Po co więc jej własny? Amerykanie stworzyli GPS dla potrzeb wojskowych, dopiero niedawno dopuścili cywilów do dokładniejszych danych i w każdej chwili mogą z powrotem ten dostęp ograniczyć.

Na taką niepewność Europa nie może sobie pozwolić, bo precyzyjny system ustalania położenia ma być podstawowym elementem całkowicie nowej sieci usług, na których tutejsze firmy zamierzają zarobić ciężkie pieniądze.

Stoimy u progu nowej ery, kiedy przenośne odbiorniki zintegrowane choćby z telefonami komórkowymi będą wykonywać najrozmaitsze usługi, od dostarczania informacji potrzebnej do omijania drogowych korków, po pilnowanie, gdzie jest w danej chwili nasze dziecko.

Galileo stanie się też na przykład podstawą całkowicie nowego systemu kontroli lotów nad Europą. Giove-A ma dać dobry przykład, za jego powodzenie na orbicie trzymają kciuki ci, którym marzą się nowe horyzonty tu na Ziemi.