55 osób zmarło już w Ugandzie z powodu zarażenia wirusem Ebola. Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia podejrzewają, że tragiczny bilans jeszcze się powiększy.

Już teraz w ugandyjskich szpitalach znajduje się ponad 160 osób dotkniętych tą nieuleczalną chorobą. Zdaniem specjalistów przeżyje nie więcej, niż połowa z nich. Walka z epidemią jest bardzo trudna. Nie istnieją szczepionki ani lekarstwa, które pomagałyby w leczeniu. Chorego można tylko odizolować, aby nie zarażał innych i obserwować czy jego organizm jest na tyle silny aby samemu poradzić sobie z wirusem. Większość pacjentów niestety jednak umiera. Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia ustalili, że aktualna epidemia spowodowana jest na szczęście przez mniej groźną odmianę wirusa.

Posłuchaj relacji z Genewy korespondenta RMF FM Tomasza Surdela:

Po raz pierwszy wirus Ebola pojawił się w Zairze w połowie lat '70. Ciągle nie wiadomo, jakie zwierzęta są nosicielami zarazków. Lekarze przypuszczają, że wirus może być roznoszony przez małpy, szczury i nietoperze. Choroba przechodzi na ludzi po kontakcie z krwią i wydzielinami zakażonych zwierząt. Po kilkunastu godzinach od zarażenia chorzy zapadają na ostrą gorączkę krwotoczną. To, że do tej pory nie zanotowano masowej epidemii, można zawdzięczać - paradoksalnie - wyjątkowej agresywności wirusa. Gdy Ebola zaatakuje jakieś skupisko ludzkie, zabija tak szybko, że choroba nie może się już rozprzestrzenić na inne obszary.

09:20