Ciężka artyleria, czołgi, helikoptery, oddziały elitarnych jednostek - to broń tradycyjna wykorzystywana do prowadzenia działań wojennych. Jednak już wkrótce ów zbrojny arsenał powiększy się o niekonwencjonalną i znacznie cichszą broń – delfiny.

Grupa ponad 60 delfinów stacjonuje w bazie w San Diego i jest uważana za część arsenału broni amerykańskiej armii. Eksperci zwracają uwagę, że delfiny są niezastąpionymi naturalnymi sonarami. Mogą także pomóc, jeśli zajdzie potrzeba niezwykle szybkiego przesłania informacji. Potrafią również wykryć np. materiały wybuchowe pod wodą i specjalnie je oznakować. Są szkolone jako podwodni strażnicy amerykańskich portów i statków.

Program szkolenia delfinów-żołnierzy kosztuje 14 mln dolarów rocznie. Jest popierany przez Pentagon, a istnieje - jak przyznaje przedstawiciel amerykańskiej armii Mike Rothe - od dawna.

Informacje o delfinach w szeregach marynarki amerykańskiej był przez wiele lat utrzymywany w tajemnicy. Amerykanie prowadzili badania nad delfinami już w 1959 roku. Program odtajniono dopiero na początku lat 70. Teraz, w dobie walki z terroryzmem i zwiększonych obaw o bezpieczeństwo wewnętrzne, morskie ssaki zyskały specjalne znaczenie.

Przedstawiciele marynarki wojennej nie chcą mówić, czy delfiny mogłyby odegrać jakąkolwiek rolę w wojnie z Irakiem. Nawet jeśli tak - nie byłby to pierwszy raz, gdy ssaki te idą na wojnę. W 1970 roku służyły w Wietnamie, gdzie przez rok patrolowały wody zatoki Cam Ranh. Zostały także "powołane do czynnej służby" w czasie wojny w Zatoce Perskiej. Przewiezione w specjalnych akwariach, brały także udział w manewrach NATO na Litwie i w Niemczech.

W przyszłości do prowadzenia działań wojennych będzie można też wykorzystywać inne zwierzęta.

Foto: Archiwum RMF

16:50