Dokładnie 15 lat temu, 26 kwietnia 1986 roku, doszło do największej katastrofy w historii energetyki jądrowej - do awarii w Czarnobylu. Właśnie wtedy, z powodu błędu obsługi, eksplodował czwarty reaktor siłowni. Groźna, radioaktywna chmura przetoczyła się nad Ukrainą i Białorusią. Dotarła też do Skandynawii, Polski i kilku innych państw.

Na Ukrainie skażone zostało 9 procent terytorium, przesiedlono ponad 110 tysięcy ludzi z dwustu wsi i miasteczek. Dziś ponad trzy miliony osób ma prawo do licznych ulg ze względu na utratę zdrowia związaną bezpośrednio z awarią w Czarnobylu. Do dziś ukraińskie kobiety obawiają, że ich dzieci mogą urodzić się słabe i chorowite. Ukraińska służba zdrowia szacuje, że z powodu skutków eksplozji w Czarnobylu cierpi obecnie dwa i pół miliona ludzi - w tym pięćset tysięcy dzieci. Najczęstszym schorzeniem jest rak tarczycy. Tylko u osób, które piętnaście lat temu były dziećmi wykryto, 4 tysiące przypadków nowotworu. Szacuje się, że w najbliższych latach może być ich dwa razy więcej. Raport donosi też, że procent zdrowych osób, które pomagały przy usuwaniu skutków katastrofy, spadł z ponad 70 do niespełna 10. Według niektórych naukowców ostateczne likwidowanie efektów awarii zajmie jeszcze sto lat. Skutki wybuchu nie są jednak odczuwane w Polsce, mimo, że o wybuchu dowiedzieliśmy się z kilkudniowym opóźnieniem - zapewnia profesor Jerzy Niewodniczański, prezes Państwowej Agencji Atomistyki. Skażenie Polski było mniejsze ze względu na szczęśliwy zbieg okoliczności – główne masy powietrza, które przenosiły jod ominęły nasz kraj. Również podanie jodu, mimo że późniejsze, odniosło dobry skutek. „On zadziałał dlatego, że ten reaktor palił się 10 dni. I w związku z tym to nie był jednorazowy wyrzut tego jodu w atmosferę, ale takie, można powiedzieć, stałe podawanie jodu" - powiedział profesor Niewodniczański. Posłuchaj co 15 lat temu mówiły o skutkach awarii Polskie Kroniki Filmowe:

Nie wszyscy jednak uważają, że katastrofa w Czarnobylu była tak poważna, jak przedstawiały ją radzieckie, a potem ukraińskie władze. Kilka miesięcy temu tygodnik Wprost opublikował artykuł, z którego wynika, że rozmiary katastrofy były sztucznie rozdymane po to, by od Zachodu wydobyć jak najwięcej pieniędzy - na przykład na remont elektrowni. Na ten temat rozmawialiśmy z Wsiewołodem Smereczyńskim prezesem działającego we Lwowie Związku "Czarnobyl", zrzeszającego osoby poszkodowane w wyniku wybuchu: "Wydaje nam sie, że artykuł, o którym pani mówi został napisany na zamówienie Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, które lobbuje na korzyść jak najszerszego zastosowania energii atomowej i udaje, że nic takiego w Czarnobylu się nie stało. We wspomnianych publikacjach mówi się także, że katastrofy w Czarnobylu w żaden sposób nie można porównać ze skutkami wybuchów bomb atomowych w Japonii w 1945 roku. To jest po prostu kłamstwo w żywe oczy. Kłamstwo, powtarzam, bo siła wybuchu w Czarnobylu setki razy przewyższała siłę wybuchu bomb w Hiroszimie i Nagasaki. Również skutki tych wydarzeń są zupełnie inne: w Czarnobylu - oprócz powietrza - skażona została przede wszystkim ziemia. Ludzie oddychają tu powietrzem, do którego nieustannie dostaje się pył ze skażonej ziemi, ludzie żywią się owocami tej skażonej ziemi. I porównać tego w żaden sposób nie można."

To opinia prezesa Związku "Czarnobyl" Wsiewołoda Smereczyńskiego. Nie jest tajemnicą, że obecny sarkofag czwartego reaktora jest w nienajlepszym stanie - planuje się, że nowe przykrycie sarkofagu powstanie do 2005 roku przy współudziale finansowym społeczności międzynarodowej - w tym Polski, powiedział nam profesor Jerzy Niewodniczański, prezes Państwowej Agencji Atomistyki. Z profesorem Jerzym Niewodniczańskim rozmawia Beata Grabarczyk.

Warto dodać, że tegoroczna, 15 rocznica wydarzeń w Czarnobylu to zarazem pierwsza bez tej słynnej siłowni - jej ostatni czynny reaktor został bowiem wyłączony w grudniu zeszłego roku.

foto EPA

23:35