Delikatny, metaliczny zapach obecnej w krwi cząsteczki E2D może wprawić niektóre zwierzęta w morderczy szał, inne - w tym człowieka - zwykle odstrasza - piszą na łamach czasopisma "Scientific Reports" szwedzcy naukowcy. Ich zdaniem, nigdy wcześniej nie obserwowane, sprzeczne działanie jednej cząsteczki może wskazywać na głębokie, ewolucyjne uzasadnienie jej obecności. Reakcja na nią prawdopodobnie odróżnia drapieżniki od ofiar. W tym sensie my ludzie zaliczamy się do tych drugich.

Delikatny, metaliczny zapach obecnej w krwi cząsteczki E2D może wprawić niektóre zwierzęta w morderczy szał, inne - w tym człowieka - zwykle odstrasza - piszą na łamach czasopisma "Scientific Reports" szwedzcy naukowcy. Ich zdaniem, nigdy wcześniej nie obserwowane, sprzeczne działanie jednej cząsteczki może wskazywać na głębokie, ewolucyjne uzasadnienie jej obecności. Reakcja na nią prawdopodobnie odróżnia drapieżniki od ofiar. W tym sensie my ludzie zaliczamy się do tych drugich.
Zdj. ilustracyjne / I. Schulz / Arco Images /PAP/DPA

E2D wydziela się jako produkt uboczny, gdy obecne we krwi kwasy tłuszczowe rozkładają się pod wpływem powietrza. Opublikowana teraz praca to rozwinięcie wcześniejszych badań, w których pokazano, że E2D wyizolowana z krwi świni okazywała się dla likaonów czy tygrysów równie interesująca, jak sama krew. Tym razem badano stado wilków, które były gotowe lizać, gryźć i bronić kawałka drewna posmarowanego jej syntetyczną wersją. Podobny entuzjazm wobec E2D wykazywały krwiożercze końskie muchy. 

Fakt, że E2D przyciąga drapieżniki i krwiopijców, nie ulega wątpliwości. Czy jednak równie intensywnie reagują na te cząsteczkę zwierzęta, które w łańcuchu pokarmowym pełnią raczej rolę pożywienia? Jeśli E2D przetrwała przez dziesiątki, czy setki milionów lat ewolucji, prawdopodobnie i gatunki, które są pokarmem drapieżników powinny ją wyczuwać i reagować, choć niekoniecznie w ten sam sposób - mówi współautor pracy, Johan Lundstrom z Instytutu Karolińskiego. Badania na gryzoniach pokazały, że rzeczywiście unikają zarówno E2D, jak i samej krwi. Najwyraźniej instynkt trzymania się z dala od miejsca jakiejś krwawej łaźni jest u nich bardzo silny. 

W przypadku ludzi autorzy pracy przeprowadzili trzy eksperymenty. W jednym z nich obserwowali zachowanie 40 ochotników, którym do wąchania dawano trzy zapachy. Żadna z wąchanych substancji nie była szczególnie przyjemna, ani nieprzyjemna - były neutralne. Miarą reakcji na poszczególne zapachy było przechylenie danej osoby w kierunku próbki lub odchylenie od niej. Uczestnicy nie wiedzieli nic o składzie wąchanych próbek, nie mieli też pojęcia o celu eksperymentu, ich reakcje konsekwentnie wskazywały, że nawet najmniejsza ilość E2D ma działanie odpychające. Podobne wnioski przyniosły dwa inne doświadczenia, w których badani w odpowiedzi na ten zapach wykazywali silniejsze reakcje stresowe. 

Co ciekawe, ludzie są w stanie wyczuć obecność cząsteczek E2D przy stężeniach nawet 1000 razy mniejszych, niż w przypadku bardziej powszechnych zapachów. Tak wielka specjalizacja wskazuje, że cząsteczka miała dla nas silne ewolucyjne znaczenie. Autorzy pracy podkreślają, że obecnie człowiek może być też drapieżcą, jednak przez miliony lat ewolucji nasi dalecy przodkowie byli tymi, na których polowano. Wrażliwość na E2D, jako sygnał ostrzegawczy, pozostała nam po nich do dziś. To dzięki niej w odpowiedzi na ten zapach podświadomie podejmujemy działania obronne.