Jeden z chińskich satelitów badawczych prawie zderzył się z pozostającym na orbicie rosyjskim "odpadem kosmicznym". Obiekt przeleciał w odległości zaledwie 14,5 metra od niego - podały w czwartek media, cytując komunikat chińskiej agencji kosmicznej CNSA.


Do "skrajnie niebezpiecznego zbliżenia" pomiędzy chińskim satelitą badawczym Tsinghua a obiektem powstałym prawdopodobnie w wyniku przeprowadzonej w listopadzie przez Rosję próby rakietowej doszło we wtorek - ogłosiło w środę wieczorem centrum ds. kosmicznych odpadów w CNSA.

W ramach listopadowej próby wystrzelony przez Rosję pocisk systemu S-500 zniszczył starego, nieużywanego od lat radzieckiego satelitę szpiegowskiego, pozostawiając na orbicie około 1500 jego fragmentów - podał hongkoński dziennik "South China Morning Post". Test skrytykowały Stany Zjednoczone.

Chiński ekspert ds. odpadów kosmicznych Liu Jing powiedział dziennikowi "Global Times", że zwykle, gdy mówi się o zbliżeniach na orbicie, odległość pomiędzy statkami kosmicznymi a odpadami wynosi kilka kilometrów. Uniknięcie zderzenia zaledwie o kilkanaście metrów określił jako zjawisko "bardzo rzadkie".

Obecnie odległość pomiędzy Tsinghua a fragmentem sowieckiego satelity wzrosła do kilku kilometrów, ale "nie możemy wykluczyć, że w przyszłości znów się do siebie zbliżą" - dodał Liu.

W grudniu chińskie MSZ zarzuciło Stanom Zjednoczonym, że wystawiły chińskich kosmonautów na niebezpieczeństwo, ponieważ budowana przez nich stacja kosmiczna Tiangong dwukrotnie musiała wykonywać specjalne manewry, by uniknąć zderzeń z satelitami amerykańskiej firmy SpaceX.

Według niektórych szacunków na orbicie Ziemi krąży 30 tys. satelitów i innych obiektów wytworzonych przez człowieka. Naukowcy wzywali rządy państw do dzielenia się danymi, by uniknąć ryzyka katastrofalnych w skutkach kolizji.