Specjalne usługi, specjalni pacjenci - czyli armia uprzywilejowanych, lepszych niż szary obywatel. Uprzywilejowani to nie tylko szczebel najwyższy władzy, to także teren w wojewodowie, dyrektorzy urzędów - razem z rodzinami oczywiście. W sumie 5 tys. lepszych. Za te medyczne luksusy zapłacimy 4.5 mln zł.

Okazuje się jednak, że przywilej to rzecz wstydliwa. Lubelski reporter RMF nie znalazł nikogo, kto przyznałby otwarcie „tak, korzystam z niego”, poza posłami oczywiście. Ci jednak zaraz dodają, że specjalne świadczenia to żaden luksus - przynajmniej w terenie. Tam leży się na tych samych salach co inni pacjenci, leczą ci sami lekarze, to samo się je. Prawdziwe luksusy czekają dopiero w Warszawie.

Jeśli jednak nawet tak jest faktycznie, to i tak jest to chore: Jako lekarz jestem przeciwko dzieleniu pacjentów na kategorie lepszych i gorszych. (...) Na pewno w kategoriach etycznych, czy kategoriach moralnych, może to być odbierane bardzo kontrowersyjnie - mówi Marian Przylepa dyr. lubelskiego szpitala klinicznego.

I tak się faktycznie dzieje, niemal każdy zwykły Polak bulwersuje się słysząc o uprzywilejowanej grupie. Ale władza ulicy nie słucha. Władza sama się wyżywi i – jak się okazuje – wyleczy...

Posłuchaj także relacji Piotra Stabryły, który odwiedził rzeszowski szpital, w którym leczą się VIP-y:

09:35