Ponad 300 ofiar pochłonęła już epidemia gorączki krwotocznej Marburg w Angoli. To najnowsze dane przekazane przez Światową Organizację Zdrowia. Marburg to bardzo niebezpieczny wirus - 90% zarażonych umiera.

Polski MSZ zaleca szczególną ostrożność przy podejmowaniu podróży do Angoli, a Główny Inspektor Sanitarny apeluje, by w ogóle zrezygnować z wyjazdów w rejony dotknięte epidemią.

Do zarażenia wirusem Marburg dochodzi w wyniku kontaktu z wydzieliną chorego – śliną, krwią, czy łzami – i tylko wtedy, gdy występują już widoczne objawy choroby. Niestety, zmorą służb medycznych są zwyczaje mieszkańców: niechęć do szpitali czy przemywanie zwłok przed pogrzebem.

W opanowaniu epidemii – jak mówi Polka pracująca w szpitalu koło Luandy – przeszkadza także postawa tamtejszych władz: zakażone rejony bardzo łatwo opuścić, a mieszkańcy Angoli przemieszczają się bardzo często. Na razie ognisko choroby występuje 300 kilometrów od stolicy Angoli, gdzie zagraniczni turyści docierają bardzo rzadko. Polaków przebywających w tym kraju jest bardzo mało.

Niepokojące doniesienia napływają także z Konga. Tam z kolei wybuchła epidemia Eboli. Są już ofiary śmiertelne. Także przeciwko temu wirusowi nie znaleziono dotąd lekarstwa.