Drogi wokalisty Tomasza Szczepanika i pozostałych muzyków z grupy Pectus rozeszły się. Teraz trwa batalia o prawa do nazwy i dorobku zespołu. O burzliwych wydarzeniach w Pectus informuje rzeszowska "Gazeta Wyborcza".

Frontman grupy poinformował kolegów, że odchodzi i... zabiera ze sobą nazwę - chce zatem kontynuować działalność zespołu pod tą samą nazwą, ale z innymi muzykami.

Szczepanik zarzuca byłym partnerom nielojalność. Mieli oni za jego plecami zgłosić w Urzędzie Patentowym znak towarowy oraz graficzny Pectus.

Wniosek do Urzędu Patentowego został złożony na krótko po tym, jak dowiedzieliśmy się o fakcie złożenia przez Szczepanika bez naszej wiedzy zgłoszenia do Zaiksu piosenek, w którym wskazał siebie jako jedynego autora, co mija się z prawdą, a także o tym, że Tomasz Szczepanik chce odejść z zespołu. Sprawa przywłaszczenia autorstwa piosenek jest skierowana do prokuratury, a pozostałe problemy, także te dotyczące relacji z byłą menedżerką będą wyjaśniać prawnicy - odpowiedział na te zarzuty Barłomiej Skiba, jeden z muzyków Pectus.

Cała piątka utrzymuje więc, że Szczepanik przywłaszczył sobie wyłączne autorstwo wspólnie tworzonych piosenek, co ma kluczowe znaczenie przy pobieraniu gratyfikacji za tantiemy.

Muzycy Pectus zarzucają też, że menedżerka zespołu od początku trzymała stronę wokalisty, z którym utrzymuje, według nich, bliskie kontakty. Co więcej, pokłóceni ze Szczepanikiem członkowie rozpoczęli już poszukiwania nowego wokalisty. Czeka nas zatem sądowy spór o to, kto ma prawo występować pod szyldem Pectus.

To jest marka, nad którą pracowałem od kilku lat. Jestem założycielem zespołu, wokalistą i kompozytorem. Do mnie należy 90 proc. utworów. Ja podejmowałem najważniejsze decyzje, ja brałem za nie odpowiedzialność - przekonuje Tomasz Szczepanik w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".