Taktykę szoku obrały włoskie władze w kampanii reklamowej na rzecz ratowania zabytków. Strasząc Włochów, chcą pokazać, w jak złym stanie są narodowe skarby kultury i ile trzeba wydać pieniędzy, by zapobiec ich dalszemu niszczeniu.

Telewidzowie zobaczą wkrótce rzeźbę Dawida bez lewej nogi na wsporniku i Ostatnią Wieczerzę z wyblakłymi apostołami w środku. W tle słychać będzie głos lektora. Czym będą Włochy bez swojego dziedzictwa artystycznego, kulturalnego, które czynią je wyjątkowym krajem w świecie?

Potem pojawia się zachęta do wpłacania pieniędzy na ratowanie zabytków, a zaraz po niej kolejne dość wymowne zdanie. Bez twojej pomocy we Włoszech może czegoś zabraknąć. Kampania odbiła się już szerokim echem nie tylko we Włoszech.

Pojawiły się zarzuty, że władze w Rzymie zbyt późno zatroszczyły się o swoje dobra narodowe; niektóre zabytki od dawna popadają w ruinę. Przykładem jest Zamek Świętego Anioła, któremu grozi zawalenie, a na remont trzeba wydać 1 mln euro; w zeszłym roku podczas pierwszej edycji kampanii zebrano zaledwie 300 tysięcy.