Moje poprzednie filmy także miały kłopoty z dotarciem do widowni w USA, z przyczyn kulturowych i politycznych – stwierdził na konferencji prasowej w Los Angeles Andrzej Wajda, komentując decyzję Amerykańskiej Akademii Filmowej, która zdecydowała, że Oscara otrzyma nie jego „Katyń”, a austriaccy „Fałszerze”.

Tych wszystkich rozczarowań i przykrości ja doznałem znacznie wcześniej. „Kanał”, reprezentowany w Cannes, nie był nigdy pokazany w Ameryce. „Popiół i diament” nie był pokazany na żadnym festiwalu (w USA). „Człowiek z marmuru” przemknął się głównie przez dystrybucję paryską. Wiele moich filmów, które miały szanse odnieść w USA sukces, nie dotarło, po prostu dlatego, że ich wtedy nie wysłano - powiedział reżyser.

[raport:131841]

Wajda mówił o filmach zrealizowanych w PRL, kiedy o dystrybucji zagranicznej i wysyłaniu na festiwale międzynarodowe decydowały władze komunistyczne. Teraz patrzę na to z pewnej perspektywy i jestem zadowolony, że udało mi się zrobić film, być może ostatni film szkoły polskiej, który temat zbrodni katyńskiej na ekran jednak doprowadził - zaznaczył.

Wajda zaznaczył, że Oscary to wielkie święto kina amerykańskiego, a kategoria filmów zagranicznych to dla Amerykanów wydarzenie w pewnym sensie folklorystyczne. Podkreślił jednak, że cieszy go powodzenie filmu w Polsce. To mnie ogromnie cieszy - że znowu ożywia się stosunek do polskiego kina, co z kolei stwarza sytuację, kiedy kino może znowu odegrać jakąś rolę, której oczekuje od niego polska publiczność.

Wajda nie szczędził też pochwał aktorom grającym główne role w "Katyniu", którzy także byli na konferencji. Główną moją nadzieją na to, że mój film może się z zachodnią widownią skonfrontować, jest to, że aktorzy „doniosą” jego treść, że będąc z nimi będzie można zrozumieć, co przeżywają jego bohaterowie - powiedział.