Takiej premiery jeszcze nie było. Wytwórnia Disneya zorganizowała pierwszy pokaz swego najnowszego filmu "Pearl Harbour" na pokładzie lotniskowca John Stennis, zacumowanego na Hawajach.

Około 2 tysięcy zaproszonych gości obejrzy dziś w nocy film o tym, jak dla Ameryki rozpoczęła się druga wojna światowa. Wszystko wskazuje na to, że film będzie wielkim przebojem tego lata. Na to z pewnością liczy wytwórnia, która do 135 milionów dolarów kosztów produkcji dodała jeszcze 5 na zorganizowanie pokazu, który sam ma przejść do historii. Lotniskowiec nuklearny Stennis zacumował w słynnej zatoce kilkaset metrów od pomnika ku czci marynarzy "USS Arizona" zatopionego podczas japońskiego ataku w grudniu 1941 roku. Na jego pokładzie umieszczono ekran, na którym pojawi się 40-minutowa sekwencja ataku sprzed blisko 60 lat. Pearl Harbour to jedna z amerykańskich świętości i Disney chce to wykorzystać. Między innymi dlatego film trafi do kin w najbliższy weekend poświęcony pamięci tych, którzy zginęli. To równocześnie jeden z najważniejszych dla Hollywood weekendów roku. Pamięć o tych, którzy zginęli, szacunek dla weteranów i wielki romans na tle jednego z najważniejszych wydarzeń historii - to się nie może nie sprzedać.

foto EPA

22:20