"To powieść o tym, jak dobro karmi się złem, w pewnej mierze autobiograficzna" - powiedział Marian Pilot po odebraniu nagrody literackiej Nike za powieść "Pióropusz" . Pisarz dodał, że akcję książki osadził w realiach swej rodzinnej wsi - Siedlikowo w południowej Wielkopolsce.

W książce jest znaczny element biograficzny, ale równie istotne są rzeczy fikcyjne. Wieś jest autentyczna, leży w południowej Wielkopolsce. Bohater ma coś ze mnie, ale bynajmniej nie wszystko. O wiele bliższa życiowego oryginału jest postać ojca. Książka jest swego rodzaju rozliczeniem się z własną przeszłością, to także rozważanie o symbiozie zła i dobra. W powieści sytuacja jest taka, że zło wspiera dobro - syn, aby pozwolić ojcu pozostać sobą, człowiekiem prawdomównym, otwartym, oddaje się w ręce Urzędu Bezpieczeństwa, staje się donosicielem. Robi to, żeby ojca wydobyć z więzienia. W istocie całe jego życie zostaje poświęcone ojcu, wszystko służy utrzymaniu statusu ojca, jako człowieka wolnego, mówiącego prawdę, wiernego sobie. Ale dzieje się to za cenę tego, że syn staje się donosicielem, więcej - mordercą. Odpowiedź na pytanie, czy można dobro utrzymywać przy pomocy zła, karmić niejako dobro złem, jest dosyć trudna - mówił Marian Pilot po odebraniu nagrody.

Język książki podszyty jest autentyczną gwarą z południowej Wielkopolski. To nie jest całkiem gwara, ale pewne elementy książkowego języka do gwary nawiązują. Takim językiem ludzie mówili w czasach, gdy akcja powieści się rozgrywa i żal, że po tej gwarze nic już nie zostało. U nas w Polsce dokonała się zagłada gwar, poza może Podhalem i Śląskiem. W momencie, gdy mamy zalew angielszczyzny, moglibyśmy więcej z gwar czerpać - dodał pisarz.

Pilot przypomniał też, że akcja powieści rozgrywa się w jego rodzinnej wsi Siedlikowo koło Ostrzeszowa w Wielkopolsce. Toczy się bardzo dawno temu, dzisiejsi jej mieszkańcy już niewiele o tamtych czasach pamiętają. Wtedy wieś miała lampę naftową i sołtysa, w tej chwili ma telewizję, internet, a nawet swojego europosła - dodał pisarz.