Zdjęcia do filmu "El Premio", nagrodzone wczoraj Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu Berlinale, to kombinacja wizji kilku osób, a główną rolę w filmie odgrywał krajobraz - mówi autor zdjęć, zdobywca statuetki polski operator Wojciech Staroń.

Laureat dodał, że zdjęcia są efektem zarówno wizji jego własnej, jaki reżyserki Pauli Markovitch oraz autorki scenografii Barbary Enriquez, której jury Berlinale również przyznało nagrodę za wybitny wkład artystyczny.

Najważniejszym aktorem był dla nas krajobraz, to co dała nam natura - powiedział Staroń na konferencji prasowej po uroczystości rozdania nagród 61. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Podczas prac nad "El Premio" Staroń wykorzystał doświadczenia z wcześniejszych swoich filmów dokumentalnych, które też wiązały się z pracą z dziećmi.

Nigdy nie prosiłem dzieci, by grały przed kamerą, ale próbowałem za nimi nadążyć. Dlatego każda scena była nowa i żywa. Musiałem być szybki, czujny i przygotowany, by w każdej chwili pobiec i złapać właściwy moment - powiedział Staroń. Jak dodał operator, zdjęcia w 99 procentach wykonane są ręczną kamerą filmową. Nie chciałem, by było to bardzo widoczne, ale tylko w ten sposób lepiej mogłem nadążyć za dziećmi - powiedział.

Reżyserka Paula Markovitch dziękowała zarówno Staroniowi jak i nagrodzonej autorce scenografii. Artyści podeszli do swojej pracy z wielką miłością. Ale inaczej nie można było stworzyć tego filmu, w którym tak dużo dzieci - powiedziała. Wszystkie rekwizyty to rzeczy, przekazane ekipie filmowej przez mieszkańców wioski San Clemente, w której kręcono "El Premio". Ludzie oddali nam np. radio i stół, opowiadając historię tych przedmiotów. To nie są specjalnie zakupione rekwizyty do filmu, ale przedmioty wzięte z rzeczywistości - dodała Markovitch, chwaląc scenografię.

"El Premio" ("Nagroda") jest koprodukcją Meksyku, Polski, Francji i Niemiec. Obraz otrzymał dofinansowanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Akcja filmu rozgrywa się w Argentynie w latach 70., za czasów dyktatury. Historia ta jest oparta na prawdziwych przeżyciach reżyserki. Film kręcono w tym samym miejscu, gdzie miały miejsce wydarzenia, o których opowiada: w wiosce San Clemente nad Atlantykiem, ok. 300 km na południe od Buenos Aires. Główna bohaterka to siedmioletnia Ceci (w tej roli Paula Galinelli Hertzog) , która ukrywa się z matką (Laura Agorreca) nieopodal wioski nad Atlantykiem. Nie do końca rozumie, dlaczego uciekają i co stało się z jej ojcem, więzionym przez reżim. Kiedyś, pisząc w szkole wypracowanie o argentyńskiej armii przenosi na papier to, co słyszała w domu: Armia jest zła i zajmuje się szukaniem i zabijaniem ludzi. Jedynie intuicja podpowiada jej, że postąpiła źle. Próbuje nawet zakopać zeszyt w piasku - tak jak jej matka zakopywała zakazane przez cenzurę książki. Dzięki pomocy nauczycielki (Viviana Suraniti) udaje się jednak podmienić wypracowanie, a dziewczynka dostaje nagrodę od znienawidzonego przez jej matkę wojska.