Nowozelandzki aktor, znany ze świetnych ról w "Parku Jurajskim", "Peaky Blinders" czy "Opętaniu", ujawnił w książce "Did I Ever Tell You This?" (Czy kiedyś Ci o tym mówiłem?), że zmaga się z nowotworem krwi. Szum medialny, jaki wywołało wyznanie oraz rosnące zaniepokojenie fanów, spowodowały, że Sam Neill postanowił opublikować nagranie, w którym z dużą dozą humoru odnosi się do stanu swojego zdrowia.

Wiadomość, którą przekazałem pojawia się we wszystkich mediach. "Rak!" "Rak!" "Rak!" To dość męczące, biorąc pod uwagę, że jak widzicie, jestem żywy i mam się dobrze. Od ośmiu miesięcy jestem w remisji. Żyję i pracuję. W ciągu siedmiu dni zaczynam zdjęcia do filmu - powiedział Sam Neill w nagraniu na Instagramie. Aktor przyznał, że nie miał zamiaru napisać książki, ale zmusiła go do tego choroba. Pewnego dnia okazało się, że nie może pracować. Neill twierdzi, że nie potrafi tkwić w bezczynności, dlatego czas, w którym przechodził intensywne leczenie poświęcił też właśnie na zapisanie swoich wspomnień, które ukażą się 21 marca pod tytułem "Did I Ever Tell You This?".

Sam Neill prezentuje iście stoickie podejście do śmiertelnej choroby. Przyznaje, że nie obawia się śmierci, choć szybko dodaje żartobliwie: śmierć, by mnie zirytowała. Aktor tłumaczy, że ma wiele spraw do załatwienia i to nie tylko związanych bezpośrednio z jego profesją. Choć w najbliższym czasie zaczyna prace nad nową produkcją - "Apples Never Fall", jego uwaga skierowana jest zupełnie gdzie indziej. Nowozelandczyk jest bowiem właścicielem farmy w Środkowym Otago, rejonie położonym na południowej wyspie Nowej Zelandii. Tam hoduje zwierzęta i dogląda swoich winnic. 

Potrzebuję dekady, albo dwóch. Zbudowaliśmy te wspaniałe terasy, mamy teraz drzewa oliwne i cyprysy. Chciałbym być tu, gdy zaczną dojrzewać. Mam też swojego cudownego wnuka. Chciałbym zobaczyć, jak dorasta - mówi gwiazdor Hollywood, w wywiadzie dla "Guardiana". Później dodaje jednak: "Co zaś się tyczy samej śmierci - nic mnie ona nie obchodzi".