Minister kultury Kazimierz Ujazdowski zapowiada, że będzie domagać się od Instytut Yad Vashem wyjaśnienia w sprawie wywiezienia fresków Brunona Schulza z Drohobycza. Dodaje, że ze względu na fakt, iż spuścizna Schulza jest częścią polskiej kultury, "możemy domagać się wyjaśnienia zachowania się Instytutu". Zdaniem Ujazdowskiego, stanowcze zachowanie się strony polskiej "przybliży możliwość zwrotu fresków do Drohobycza".

Minister podkreślił, że choć Yad Vashem nie jest instytucją państwową, to jednak powstał na podstawie uchwały parlamentu izraelskiego. We wtorek z Drohobycza powróciła konserwator Agnieszka Kijowska, która dokonała na miejscu ekspertyzy stanu malowideł. Z jej ustaleń wynika, że zdjęto trzy duże fragmenty polichromii. "Malowidło zdejmowano fragmentami niszcząc całą kompozycję". Z jej ustaleń wynika, że zdjęto trzy duże fragmenty polichromii, o powierzchni: 72 na 78 cm, 60 na 131 cm i 146 na 53 cm. Na ścianie znajduje się również fragment o powierzchni 72 na 56 cm zabezpieczony gazą i płótnem, przygotowany do zdjęcia. Stanisław Żurowski - pełnomocnik ministerstwa kultury ds. polskiego dziedzictwa kulturalnego za granicą - przypomniał, że "sprawa Schulza" nie rozpoczęła się w bieżącym roku, ale w 1996. "Strona polska zwróciła się wówczas do strony ukraińskiej z propozycją utworzenia muzeum poświęconemu Schulzowi w Drohobyczu" - mówił Żurowski. Pełnomocnik zwrócił uwagę, że strona polska miała wówczas konkretne propozycje: opracowania scenariusza ekspozycji oraz finansowania kolekcji zbiorów.

Po zniszczeniu malowideł strona polska wystosowała do ukraińskiego ministra kultury oficjalną notę, w której znalazła się prośba o wyjaśnienie sytuacji oraz deklaracja o podtrzymaniu propozycji utworzenia wspólnego muzeum.

foto Archiwum RMF FM

00:30