Rekordy popularności bije w Paryżu bezprecedensowa wystawa arcydzieł mistrza barokowego malarstwa Diego Velazqueza, na którą sprowadzono obrazy z całego świata. Mimo że ekspozycja trwa już od ponad miesiąca, ciągle ustawiają się długie kolejki chętnych do jej obejrzenia. Na wejście trzeba czekać często kilka godzin.

Tłumy chętnych są tak wielkie, że w specjalnych kolejkach muszą czekać nawet osoby, które kupiły w internecie wejściówki na konkretną godzinę. Specjaliści przewidują, że trwająca do 13 lipca wystawa może przyciągnąć w sumie blisko milion zwiedzających, w tym kilkaset tysięcy turystów.

Ludzie mają świadomość, że przychodzą obejrzeć coś, czego już pewnie nigdy po raz drugi nie zobaczą. Tyle arcydzieł w jednym miejscu to magiczne - tłumaczy korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi młoda paryżanka Berenice. To olśniewające! Wprost nie wiem, co powiedzieć. Warto było czekać trzy godziny! - mówi z kolei paryska emerytka Irene.

Bezprecedensowa wielka wystawa obrazów Diego Velazqueza, mistrza hiszpańskiego baroku i "malarza malarzy", w Grand Palais w Paryżu zgromadziła blisko 120 dzieł pochodzących z muzeów całego świata. Wystawy tego twórcy poza Madrytem, w którym Prado ma 48 jego dzieł, to zresztą zawsze wielkie wydarzenia - paryska retrospektywa, która prezentuje obrazy mistrza w porządku chronologicznym, będzie z pewnością jednym z najważniejszych pokazów roku.

Główny konserwator hiszpańskiego malarstwa z Luwru, będącego współorganizatorem wystawy, kurator Guillaume Kientz dwa lata negocjował wypożyczenie na nią obrazów. 

Z Hiszpanii przywieziono "Apolla w kuźni Wulkana" oraz "Skrwawioną szatę Józefa", oba z 1630 roku. Z londyńskiej Galerii Narodowej wypożyczono "Wenus z lustrem" z 1649 roku, uznawaną za "czarujący, najpiękniejszy akt w historii malarstwa". Według Kientza, "fascynuje on enigmatycznością (...) Nie wiemy, kim jest ta Wenus - odbicie jej twarzy w lustrze jest całkowicie zamazane. Nie wiemy nawet, czy ma piękne oczy, ani czy na nas patrzy. Velazquez odsłania i zasłania - i właśnie to stanowi o magii obrazu".

W Grand Palais znajdziemy także niewiele późniejszy portret papieża Innocentego X (Galleria Doria Pamphilj w Rzymie), który na widok gotowego wizerunku miał podobno wykrzyknąć" "Troppo vero!" ("Zbyt prawdziwy!").

Urodzony w Sewilli Rodriguez de Silva y Velazquez (1599-1660), mając zaledwie 23 lata, został nadwornym malarzem króla Filipa IV w czasach, w których zaczął się już zmierzch potęgi Habsburgów władających i w Madrycie, i Wiedniu. Nad hiszpańskimi posiadłościami od Argentyny po hiszpańskie Niderlandy nie zachodziło jednak jeszcze słońce. Hiszpania przeżywała nadal Siglo d'Oro, zasilany srebrem z amerykańskich kopalni, przypływającym galeonami Floty Skarbu Hiszpańskiego (słynnej Srebrnej floty - Flota de la Plata). 

Pierwsze kroki Velazquez stawiał w rodzinnym mieście, w wieku 12 lat rozpocząwszy naukę w pracowni Francisca Pacheco, wokół którego gromadzili się humaniści, teologowie i pisarze. Sewilla, główny hiszpański port handlujący z Nowym Światem, tętniła życiem intelektualnym i religijnym, a umysły porywały kwestie teologiczne jak tajemnica niepokalanego poczęcia Najświętszej Marii Panny, czyli wyłączenie jej spod skutków grzechu pierworodnego. Pacheco był zaś jednym z cenzorów Inkwizycji, oceniającym obrazy pod względem ich poprawności ideowej.

W Sewilli powstały pierwsze pikarejskie naturalistyczne arcydzieła Velazqueza i jednocześnie pełna słodyczy "Immaculata" (1619) - Matka Boska Niepokalanie Poczęta (NG, Londyn). Ten ikonograficzny typ młodziutkiej dziewczyny w aureoli gwiazd, stojącej na globie ziemskim, do dziś jest jednym z najbardziej popularnych sposobów przedstawiania Marii. Pacheco, nauczyciel i teść Velazqueza, w swoim traktacie o malarstwie i ikonografii opisał później sposób malowania Immaculaty.

W Paryżu pokazano również pochodzącą z tego samego okresu słynną "Scenę kuchenną z wieczerzą w Emaus" (1618). Velazquez ujął ją w formie bodegonu, ukrywając główne zdarzenie w głębi. Bodegonami nazywa się sceny we wnętrzu spiżarni, piwnicy lub tawerny (bodega) oraz martwe natury z żywności i naczyń kuchennych. Velazquez często wykorzystywał postacie na pierwszym planie do stworzenia wrażenia głębi. W analogiczny sposób przedstawił - w tle - Chrystusa u Marii i Marty, która krząta się w kuchni.

Według Kientza, mistrz potrafił jak nikt przed nim przekazać emocje i uczucia w portretach, "umiał tchnąć w nie życie, tak że po chwili patrzenia ma się wrażenie, że to sportretowana postać patrzy na ciebie, a nie ty na obraz".

Plakat do wystawy przedstawia infantkę Małgorzatę Teresę (1659), przyszłą cesarzową, w niebieskiej sukni - to obraz ze zbiorów wiedeńskiego Muzeum Historii Sztuki. Infantkę Velazquez malował co najmniej pięć razy. Portrety takie potrzebne były do celów polityki dynastycznej, często jako część matrymonialnej oferty. Królewski portret ośmioletniej jasnowłosej Margerity w szerokiej sukni ze srebrzystobiałym lamowaniem powstał na zamówienie jej narzeczonego i zarazem wuja - cesarza Leopolda I w Wiedniu. 

Z Prado przyjechał "Portret Pabla z Valladolid" z mniej więcej 1635 roku. Postać odzianego na czarno aktora w pozie pełnej swady Velazquez umieścił na jednorodnym pustym tle. O tym obrazie ponad 300 lat później Edouard Manet pisał: "tło znika", a "człowieka otacza powietrze". Ale impresjoniści kochali Velazqueza przede wszystkim za czysto malarską swobodę, za sam - elegancki i wirtuozowski - ruch pędzla i zestroje kolorystyczne. Dlatego Manet nazwał go "malarzem malarzy". 

Wyrafinowane pod względem formalnym i treściowym malarstwo Velazqueza jest, zdaniem Kientza, "ciche" i "wielce subtelne". Tak jak w dobrym zdaniu nie ma ani jednego słowa, które nie służyłoby mu w jakiś sposób. Jest oszczędne, wszystko w nim jest potrzebne. Velazquez nigdy nie dodaje czegoś zbędnego lub nadmiernego - podkreśla kurator. 


(md)