Po trzech latach zakończyła się rewitalizacja Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie. To pierwszy w historii placówki remont generalny.

Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie ma długoletnią i „podwójną” historię. Został założony w roku 1925 przez Niemców jako Treudank – dar dla miejscowej ludności za wygrany plebiscyt. Do 1945 roku sztuki grano w języku niemieckim. Po II wojnie światowej, 17 listopada 1945 roku, działalność polskiej sceny zainaugurowano premierą „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej.

Remont obiektu rozpoczął się w 2010 roku. Na trzy lata aktorzy przenieśli się do pawilonu przy ulicy Pstrowskiego. Po trzech latach Teatr im. Stefana Jaracza ponownie zaprasza na spektakle do swojej siedziby przy ulicy 1 Maja.

Teatr zyskał nową scenę Margines, scenę Kameralną, która nareszcie przypomina salę teatralną, a nie bankietową. Duża scena wygląda mniej więcej tak, jak ją projektowali w 1925 roku. Najważniejsze - są fundamenty. Na początku remontu okazało się, że nasz budynek jest domem na piasku. Przy większej burzy zjechalibyśmy na ulicę. Zabezpieczyliśmy, więc Olsztyn przed katastrofą - powiedział Janusz Kijowski, dyrektor teatru.

Podczas remontu odkryto wiele pozostałości po początkach teatru. Odkrywki pokazały nam kolorystykę ścian i wystroju teatru - zdradza Kijowski. Pokazały również, że ten teatr był... teatrzykiem. Tutaj nie było miejsca np. na salę prób. Część administracyjna była bardzo skromna. W Olsztynie wtedy nie produkowano spektakli, tylko przywożono je z Berlina, Kłajpedy czy Królewca. Teraz jesteśmy teatrem repertuarowym, musieliśmy więc powiększyć obiekt - dodał Kijowski.

Nie wszystkie odkrycia były jednak entuzjastycznie przyjmowane przez dyrekcję teatru. Malunek kowboja zablokował rewitalizację na rok. Razem z konserwatorem zabytków trzeba było zabezpieczyć historyczny malunek. Ostatecznie kowboj został przeniesiony i zdobi jedną z klatek schodowych.

Pierwszą premierą w odnowionej siedzibie Teatru Jaracza będą „Damy i huzary” Aleksandra Fredry, w reżyserii Julii Wernio, znanej olsztyńskiej publiczności chociażby z „Milczenia” Stephenson i „Na wsi” Crimpa.

Spektakl zapowiada się niezwykle imponująco, począwszy od wykorzystania całego wachlarza teatralnych rozwiązań, na jakie pozwala Duża Scena. Kostium epoki tylko pozornie będzie odsyłać widzów do dylematów szlacheckiego świata. Fredrę można przeczytać jako autora współczesnego, a jego twórczość niekoniecznie musi oznaczać „twórczość z brodą”.