"To wiadomość, która szokuje, prawdę mówiąc. Ja wiem, że piszę fajne książki i ludzie je czytają, dużo ludzi te książki lubi. Ale nigdy nie myślałam o sobie w kategoriach noblistki" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mateuszem Chłystunem laureatka literackiej Nagrody Nobla Olga Tokarczuk. Pytana o to, jak wyobraża sobie swoje dalsze życie, gdy opadną pierwsze emocje związane z przyznaniem jej wyróżnienia, odpowiada: "Chyba wszystko będzie szło normalnie. Mam zamiar na miesiąc w zimie wyjechać trochę w odosobnione miejsce, gdzie będę mogła się skupić i popisać, powymyślać różne rzeczy. Strasznie się cieszę na ten wyjazd. Życie idzie dalej..."

Wiadomość o otrzymaniu od Akademii Szwedzkiej wyróżnienia, zastała polską pisarkę w samochodzie w drodze do Bielefield w Niemczech - w ramach cyklu spotkań promujących jej książkę. W ślad za noblistką ruszył nasz reporter Mateusz Chłuystun, który zdążył w czwartek wieczorem na spotkanie z czytelnikami, a tuż po nim - rozmawiał z Olgą Tokarczuk. 

Mateusz Chłystun, RMF FM: Na początek chciałem zapytać o pierwsze zdanie, które przyszło do głowy, gdy dowiedziała się pani, że jest laureatką literackiej Nagrody Nobla...

Olga Tokarczuk: Nie mogę powiedzieć, bo było to niecenzuralne słowo.

Tego się bałem. Drugie pytanie brzmi, czy od tego zdania, mogłaby pani zacząć może nową powieść?

Chyba nie. Chyba nie umiem tak pisać, zaczynając od dialogu, od wykrzyknika...

Do kogo najpierw pani zadzwoniła, tuż po otrzymaniu tej wiadomości?

Pierwsze gratulacje były od męża, który prowadził samochód. Pierwszy telefon, który wykonałam, był do mojego syna, żeby mu powiedzieć... 

Powie nam pani, co powiedział syn?

Miałam wrażenie, że trochę nie wierzy i że długo mu zajmuje, by doszła do niego ta wiadomość. To wiadomość, która szokuje, prawdę mówiąc. Ja wiem, że piszę fajne książki i ludzie je czytają, dużo ludzi te książki lubi. Ale nigdy nie myślałam o sobie w kategoriach noblistki. Jestem strasznie zadowolona, że te książki, które są bardzo lokalne, polskie, dzieją się gdzieś w Kotlinie Kłodzkiej, czy dotyczą polskiej historii, mogą być czytane w innych krajach - bo by to znaczyło, że są jednak uniwersalne, że ta polska rzeczywistość zostaje przekuta w coś, co jest wspólne dla innych ludzi i mogą wzruszać czy podobać się gdzieś za granicą. To niesamowite.

Widzieliśmy to dziś na spotkaniu w niemieckim Bielefeld - była na nim masa ludzi, Niemców także, nie tylko Polaków. Osób, które co chwilę panią oklaskiwały. Ale też znały doskonale pani twórczość.

Tak i dostałam mnóstwo prezentów. Cieszę się, że ta nagroda wywołuje taką radość, entuzjazm. Tak mało mamy w życiu czystej radości, że ktoś dostał jakąś nagrodę, że coś się udało. A tutaj miałam wrażenie, że ludzie tak reagowali... Nagle przestało mieć znaczenie, czy to są Polacy czy Niemcy. Takie rzeczy w ogóle wobec takich wydarzeń nie mają znaczenia. Zresztą w Bielefeld znalazłam się przez przypadek. Jestem w trasie promocyjnej z "Księgami Jakubowymi" w Niemczech i Bielefeld był tym miejscem, gdzie miałam mieć spotkanie autorskie. I jestem bardzo wzruszona, bo to miasto nieduże, gdzieś w środkowych Niemczech, przyjęło mnie po prostu tak serdecznie. Zorganizowali tu konferencję prasową, nakarmili, zadbali. Także jestem naprawdę wzruszona ludzką dobrocią, taką jakąś szczodrością niesamowitą.

Ludzie, o których teraz rozmawiamy, to są być może adresaci pani podziękowań. Komu chciałaby pani właśnie w takim dniu podziękować? 

Myślę o bliskich, o mojej mamie, która nie jest w najlepszym zdrowiu i dziś wiem, że dzwonili do niej wszyscy. Mojemu mężowi, który jest niesamowity, który mnie wozi, dba o mnie, z którym przedyskutowuję każdą książkę, każdą stronę. I mojemu ukochanemu synowi, który prowadzi mi stronę facebookową i bardzo wspiera. Mojej siostrze, przyjaciołom... Czuje, że dostałam tak dużo dobroci od wszystkich, że roztapiam się pod tym.

Pani mówi, że nigdy nie stawiała się w takiej pozycji jako noblistka. Ale te ostatnie tygodnie, gdy głównie szwedzka prasa spekulowała, że pani książki zaczynają nagle znikać z bibliotek, ludzie o nie pytają... Był taki moment, że pani pomyślała - może jednak?

Był taki moment, że pomyślałam sobie - może rzeczywiście jestem... Ale ponieważ byłam w podróży, ktoś mi mówił, że jestem na jakichś listach... Ja wiem, że Nagroda Nobla nie ma żadnych list. I wydawało mi się, że jakoś nie umiałam w swojej głowie zestawić swojego nazwiska z tym Noblem. Naprawdę. Także dzisiaj z jakimś spokojem wyjeżdżałam w tę już słynną trasę z Berlina do Bielefeld.

Kiedy wraca pani do kraju? Dziś jest tu takie pierwsze zderzenie nie tylko z fanami, ale z dziennikarzami z całego świata. Boi się pani pod tym względem powrotu do kraju? Że czeka na panią masa emocji - takich jak tu dzisiaj?

Tak, oczywiście. Jest takie pytanie, czy potraktować tę nagrodę teraz jako coś, co przewraca świat do góry nogami... Myślę, że będę kontynuowała ten tour promocyjny i nie będę robiła żadnych ekscentrycznych ruchów i że spróbuję się jakoś ułożyć z tą nagrodą. I wrócę do kraju wtedy, kiedy miałam wrócić, czyli chyba 19 października, po targach we Frankfurcie. I wiem, że we Wrocławiu mam spotkanie na Festiwalu Schultza, i potraktuję to tak, jakby się wszystko działo normalnie. 

Wspomniała też pani o wyborach tu na spotkaniu. Mówiła pani, że będzie głosowała w Niemczech. Dla pani, jak rozumiem, jest to bardzo ważne i w pewnym sensie zachęca pani do tego odbiorców.

Tak, zachęcam, dlatego że to są dla nas strasznie ważne wybory i niebezpieczne. I jeżeli one nie pójdą po linii demokratycznej, to wydaje mi się, że czeka nas bardzo ciemny, mroczny autorytarny czas w Polsce i bardzo się tego boję. Trzeba zrobić wszystko, czego można od siebie oczekiwać, żeby na te wybory pójść i zachować się jak obywatel. 

Politycy, którzy nie czytali, deklarują, że będą czytać Olgę Tokarczuk. Co pani na to?

Super, bardzo się cieszę. Ja w ogóle uważam, że politycy powinni czytać, bo wiele idei, emocji, takich rzeczy nieuświadomionych, które krążą gdzieś w społeczeństwie, znajduje też wyraz w literaturze. I żeby wiedzieć, co tak naprawdę myślą ewentualni wyborcy, co się dzieje w świecie - to wydaje mi się, że literatura daje najlepszą, najbardziej złożoną wizję tego, jak wygląda świat.

Musi paść to pytanie na koniec: co dalej? Oprócz tego, że zapewne jest pani wyczerpana i chce się wyspać, odpocząć, mieć chwilę dla siebie. Ale jak już ten cały szum związany z Noblem opadnie - co dalej?

Ja myślę, że wszystko normalnie... Wracam do tego swojego biurka, gdzie jest moja książka, ona czeka, remontuję dom... Teraz chyba wszystko będzie szło normalnie. Mam zamiar na miesiąc w zimie wyjechać trochę w odosobnione miejsce, gdzie będę mogła się skupić i popisać, powymyślać różne rzeczy. Strasznie się cieszę na ten wyjazd. Życie idzie dalej...

POLECAMY PODCASTY Z OLGĄ TOKARCZUK W ROLI GŁÓWNEJ:

OLGA TOKARCZUK: WIEM, ŻE PISZĘ FAJNE KSIĄŻKI. ALE NIE MYŚLAŁAM O SOBIE JAK O NOBLISTCE

ANTONIA LLOYD-JONES: OLGA TO STANLEY KUBRICK ŚWIATA LITERATURY

OD CZEGO ZACZĄĆ PRZYGODĘ Z TWÓRCZOŚCIĄ OLGI TOKARCZUK? REKOMENDUJĄ GOSPODARZE PIĄTKI Z LITERATURY

OLGA TOKARCZUK O SWOJEJ KSIĄŻCE "PROWADŹ SWÓJ PŁUG PRZEZ KOŚCI UMARŁYCH"



Opracowanie: