"Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego prezentuje od dziś kino "Film Forum" na Manhattanie. O oryginalnej filmowej interpretacji obrazu Pietera Bruegla "Droga krzyżowa" z zadziwiającymi komputerowo generowanymi efektami pisze w tym samym dniu "New York Times".

"<> w reżyserii polskiego filmowca i artysty wideo Lecha Majewskiego ma ambicje tak rozległe, jak ogromne płótna Bruegla. W tej bujnej i hipnotycznej analizie pracy malarza i czasów, w których żył, pan Majewski kontempluje obszernie sam proces tworzenia" - opisuje najnowsze dokonanie reżysera gazeta.

Jak mówi reżyser, "Młyn i krzyż" był pierwotnie realizowany z myślą o pokazaniu go w pięciu muzeach: paryskim Luwrze, Prado w Madrycie, National Gallery w Waszyngtonie, nowojorskiej MoMA i Kunsthistorisches Museum w Wiedniu. Po projekcji na amerykańskim festiwalu Sundance zainteresowali się nim jednak dystrybutorzy na całym świecie. Został zakupiony do rozpowszechniania w 49 krajach. W Stanach Zjednoczonych zobaczą go także miłośnicy kina w Waszyngtonie, Los Angeles, Chicago, Filadelfii i kilkudziesięciu innych miastach.

Fachowy, prestiżowy magazyn "American Cinematographer", który opisuje głównie wielkie produkcje amerykańskie, w czerwcowym wydaniu złamał regułę i analizował film polskiego reżysera, podkreślając, że jest technologicznym przełomem. Wykorzystał on technologię CGI - obraz generowany komputerowo.

To sztuka jest gwiazdą

"To nie artysta, ale sztuka jest tutaj gwiazdą, a pan Majewski znajduje wyrafinowane, inspirujące szczegóły na jej odtworzenie. Maluje kamerą kręcąc w Europie i Nowej Zelandii by znaleźć odpowiednie miejsca i stosuje kilka warstw technologii: niebieski ekran, malowane dekoracje, cyfrowe zdjęcia" - pisze "NYT".

Jak dodaje, film przedstawia - w większości bez słów - codzienne życie i często zwykłą okrutną śmierć w okolicach Antwerpii XVI wieku, epizody, które często znajdują drogę do panoram Bruegla.

"Na koniec filmu widzimy obraz z niektórymi odkrytymi tajemnicami, wiszący obok równie mistrzowskiej <> Bruegla w Kunsthistorisches Museum w Wiedniu; jesteśmy też pozostawieni, aby delektować się inspirującą, nęcącą medytacją na temat obrazowania i opowieści, wspólnego mianownika historii, religii i sztuki" - podsumowuje gazeta.