W wieku 89 lat zmarł Tadeusz Chmielewski, polski reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Autor takich filmów, jak "Ewa chce spać", "Nie lubię poniedziałków" czy "Jak rozpętałem druga wojnę światową".

W wieku 89 lat zmarł Tadeusz Chmielewski, polski reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Autor takich filmów, jak "Ewa chce spać", "Nie lubię poniedziałków" czy "Jak rozpętałem druga wojnę światową".
Tadeusz Chmielewski /PAP/Rafał Guz /PAP

Tadeusz Chmielewski urodził się w Tomaszowie Mazowieckim w 1927 roku. W czasie II wojny światowej brał udział w walkach jako żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych i Armii Krajowej. Po zakończeniu wojny przeniósł się do Świnoujścia, gdzie pracował jako robotnik. W Szczecinie zdał maturę i dostał się na Wydział Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi, gdzie trafił pod skrzydła Antoniego Bohdziewicza. Jeszcze przed ukończeniem szkoły chciał razem ze swoimi kolegami - Kazimierzem Kutzem i Januszem Morgensternem - nakręcić film o powstaniu warszawskim, ale nie dostał na to zgody. W 1957 roku zadebiutował jako samodzielny reżyser komedią "Ewa chce spać", gdzie główną rolę odegrała Barbara Kwiatkowska.

Polacy najbardziej zapamiętali Chmielewskiego z filmu "Jak rozpętałem II wojnę światową". W wywiadzie - rzece, którego udzielił Piotrowi Śmiałowskiemu przyznał, że miał wątpliwości co do obsady głównej roli:

Franka Dolasa miał grać Wojciech Młynarski. Był wtedy bardzo popularny, miał genialne vis comica. Ubrałem go w mundur, wyglądał bardzo dobrze. Miałem już właściwie podpisywać z nim umowę, ale wtedy zaczęły się we mnie rodzić pewne wątpliwości. Wiadomo było, że zdjęcia potrwają co najmniej rok, a Młynarski miał już umówione daleko do przodu nagrania w telewizji, występy w teatrach. Tego nie dałoby się chyba pogodzić z pracami nad "Dolasem", zwłaszcza że gros zdjęć miało się odbyć za granicą. Wolałem nie ryzykować. Zrobiłem zdjęcia próbne i wybrałem Kociniaka - mówił Chmielewski.

Mówił też, że w swoim filmie mógł sobie pozwolić na więcej, jeśli chodzi o żarty z niemieckich żołnierzy: Atmosfera do śmiania się z Niemców stała się lepsza. Staś Lenartowicz nakręcił nieco wcześniej "Giuseppe w Warszawie", gdzie było masę kpin z nieudaczności hitlerowców i jakoś nikt nie protestował. Poszedłem jego tropem. Starałem się przede wszystkim budować proste zestawienia scen: z jednej strony byłaby pokazana niemiecka surowość i władczość, a z drugiej - jakiś motyw, który te cechy jednoznacznie ośmiesza.

Tuż po trylogii z udziałem Franka Dolasa Tadeusz Chmielewski, nakręcił takie filmy, jak: "Nie lubię poniedziałku" czy "Wiosna panie sierżancie". Jego ostatnim filmem, który wyreżyserował był obraz na podstawie powieści Stefana Żeromskiego "Wierna rzeka". Za tę produkcję został nagrodzony w 1987 roku Srebrnymi Lwami na festiwalu filmowym w Gdańsku.

Po tej nagrodzie został wiceprezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich, a od 1984 roku pełnił funkcję dyrektora Zespołu Filmowego "Oko". Współtworzył filmy jako producent i opiekun artystyczny, a w 1998 roku razem z Jackiem Bromskim napisał scenariusz do komedii "U Pana Boga za piecem".

W 2010 roku został odznaczony przez Ministra Kultury Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", a rok później odebrał od Polskiej Akademii Filmowej "Orła" za osiągnięcia całego życia. W 2015 roku otrzymał Platynowe Lwy za całokształt twórczości na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Podczas wręczania nagrody jego twórczości Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny festiwalu, opisywał tak: "Chmielewski jak chyba nikt inny w naszym kinie łączy socjologiczną obserwację, komediowy warsztat i poetycką wrażliwość."

Kilka ze swoich filmów Chmielewski zrealizował razem ze swoją żoną - Haliną.

(ag)