„To był pewnego rodzaju autorytet dla młodych pisarzy, poetów. On miał wybitny talent, jego słowo bardzo się liczyło” – tak zmarłego dziś Stanisława Barańczaka wspomina w rozmowie z RMF FM Henryk Wujec – działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL. Barańczak - poeta, krytyk literacki, tłumacz poezji, jeden z najważniejszych twórców Nowej Fali i działacz Komitetu Obrony Robotników – zmarł w swoim domu w Newtonville na przedmieściach Bostonu. Od wielu lat ciężko chorował. Miał 68 lat.

On nie rzucał się z szablą na czołgi, ale słowem - mocnym, wyrazistym zaświadczał, że wartości są warte poświęcenia i że sam też jest gotów się poświęcić - mówi o zmarłym poecie Henryk Wujec. To był człowiek, któremu się wierzy, wybitna osoba - dodaje.

Stanisław Barańczak brał między innymi udział w słynnej głodówce ludzi opozycji w warszawskim kościele świętego Marcina. Wykładał również w tak zwanym Uniwersytecie Latającym - między innymi w domu Wujców.

"Kolejny cios dla polskiej kultury"

Wiadomość o śmierci Stanisława Barańczaka to kolejny cios, naprawdę poważny, w kontekście ostatnich strat polskiej kultury. 23 grudnia zmarł bardzo wybitny dyrygent Jerzy Semkow, a w Wigilię Bożego Narodzenia odszedł od nas reżyser filmowy Krzysztof Krauze - oceniła szefowa resortu kultury, Małgorzata Omilanowska.To, czego dokonał dla polskiej kultury będzie zawsze ważne. Myślę nie tylko o jego wierszach, które stanowiły dla jego pokolenia i następnych pokoleń dobre tropy przez świat. Był też świetny w tłumaczeniach literatury anglojęzycznej, przede wszystkim Williama Szekspira. Dzięki jego talentowi na nowo odczytujemy te strofy - dodała.

Zdaniem Omilanowskiej warto też pamiętać o dokonaniach Barańczaka, może mniej ważnych, albo mało ważnych z jego punktu widzenia, ale bardzo istotnych dla jej pokolenia. To on spolszczył pierwszy tom "Czarnoksiężnika z archipelagu" Ursuli K. Le Guin. Pewnie dla niego był to sposób na zarobienie pieniędzy, ale zrobił to tak mistrzowsko, że przekonał do tej pisarki kilka pokoleń miłośników literatury fantasy. Myślę, że lista jego dokonań dla polskiej kultury jest bardzo długa. To wielka strata - przyznała. 

W parunastu już ostatnich latach, jak sądzę, my, czytelnicy poezji, także poezji języka angielskiego, odczuwaliśmy bardzo intensywną nieobecność Stanisława Barańczaka. Sam wielokrotnie rozmawiałem z różnymi osobami o tym, jak bardzo brakuje nam kolejnych tomów wierszy czy kolejnych tomów przekładów tego poety - stwierdził poproszony o komentarz po śmierci poety krakowski krytyk i literaturoznawca, Andrzej Franaszek. Barańczak był oczywiście niezwykle pracowity w latach dziewięćdziesiątych. Ukazywały się właściwie rok po roku jego kolejne książki - przekłady z Szekspira, przekłady z innych poetów języka angielskiego, tomy esejów i wreszcie jego własne wiersze. Co jeszcze ważniejsze, był poetą, człowiekiem, tłumaczem, jak doskonale wiemy, niezwykle utalentowanym - zauważył. Można byłoby powiedzieć, że to poczucie zagubienia, samotności, również bólu, który świat człowiekowi przynosi, walczy w poezji Barańczaka z biegunem przeciwnym. Biegunem nadziei, wiary w Boga i wiary też w sensowność spotkania z drugim człowiekiem; w to, że jesteśmy - mimo wszystko - jakoś w stanie dać sobie wzajemnie miłość, czułość, pocieszenie - podkreślił ekspert. 

Dla redaktora działu poezji w miesięczniku "Twórczość" Janusza Drzewuckiego Stanisław Barańczak był jednym z najważniejszych, a być może nawet najważniejszym poetą Nowej Fali, czyli pokolenia 68. roku. Był poetą, który szybko opowiedział się po stronie opozycji demokratycznej, objętym zakazem cenzury. Jego wiersze, które się ukazały albo na emigracji, albo w kraju w wydawnictwach bezdebitowych, szalenie mnie fascynowały. Opisywał rzeczywistość, w której żyłem. Jako młody gniewny potrzebowałem takich słów poetyckiego protestu i właśnie w twórczości Barańczaka je znalazłem - powiedział Drzewucki. 

"Był herosem pracy"

Dla mnie to była bardzo pozytywna postać polskiej kultury w tym sensie, że Barańczak był takim poznańskim herosem pracy - ocenił dyrektor Muzeum Literatury, pisarz, poeta, eseista i krytyk Jarosław Klejnocki. Nawet pamiętam, w latach 90. świętej pamięci Marta Fik półżartem napisała tekst, że ona już ma dosyć Barańczaka, że wszędzie, gdzie zerknie to albo tłumaczenia, albo jego własne dzieła. To było skutkiem, że publikowano wtedy rzeczy, które ze względu na status polityczny Barańczaka były niedostępne w kraju w latach 80. Ale rzeczywiście Barańczak imponował pracą i jakością tej pracy. Czego się nie tknął, czy to były dowcipy językowo-literackie, czy to był przekład Szekspira, to właściwie wszystko było najwyższej jakości - opisywał. Wspomniał też swoje osobiste zetknięcie z poetą. Odezwałem się do niego jako właściwie nieznaczący człowiek, który zaczynał pisać wiersze. Potraktował mnie bardzo grzecznie, poświęcił mi czas, odpisał na list jeden, drugi - to było jeszcze przed internetem. Miałem wrażenie, że obcuję z wybitnym pisarzem, natomiast on zupełnie nie sprawiał wrażenia człowieka, który mógłby z wyższością potraktować kogoś, kto mu zawraca głowę jakimiś wierszydłami - podkreślał.