Już ponad 90 osób przesłało niemieckiej policji nagrania i zdjęcia, na których - zdaniem autorów - widać sprawców napadu rabunkowego na skarbiec na zamku w Dreźnie. Z Zielonej Krypty zniknęła bezcenna biżuteria z czasów Augusta Mocnego. Jak poinformowała w środę saksońska policja, dwa dni po zuchwałym napadzie nadal nie znaleziono tropu prowadzącego do złodziei.

Na razie funkcjonariusze twierdzą, że pożar transformatora - który tuż przed włamaniem do skarbca pozbawił część Drezna zasilania - był powiązany z rabunkiem.

To co działo się w środku wypełnionego precjozami skarbca, bezradni jak na razie śledczy, porównują do słynnej sceny z filmu "Mission Impossible".

Zastrzeżenia budzi zabezpieczenie bezcennej ekspozycji. Miało ono - teoretycznie - być nie do sforsowania. Ostatnio system był testowany cztery lata temu.

W wywiadzie dla "Sächsische Zeitung", dyrektor muzeum w Dreźnie przyznał, że wzmacniane szkło, z którego wykonane były gabloty - według zapewnień producenta - miało być praktycznie nie do rozbicia. Szkło przez kwadrans miało np. wytrzymać uderzenia młotkiem. Problem w tym, że pękło od razu.

To jedna z najbardziej spektakularnych kradzieży biżuterii z kolekcji, która - zgromadzona w Gruenes Gewoelbe (Zielone Sklepienie), czyli w zespole muzealnym Zamku Drezdeńskiego - ma ogromną wartość i potrafi zrobić na widzach ogromne wrażenie. To jedna z najbardziej wartościowych, jeśli chodzi o kamienie szlachetne, kolekcji na świecie - podkreśla Mariusz Klarecki - kurator Pałacu pod Blachą, który na co dzień pracuje w Ośrodku Sztuki Zamku Królewskiego w Warszawie.

Skarbiec elektorów saksońskich. Założony w XVIII wieku

Galeria Zielone Sklepienie założona została w latach 20. XVIII w. jako skarbiec elektorów saksońskich. Są tam przedmioty z kości słoniowej i te wyrzeźbione z drewna, także oczywiście jubilerskie dzieła sztuki z kamieni szlachetnych - to są wręcz niezwykle dekoracyjne, kunsztowne zabawki, z których większość powstała w XVIII wieku. August Mocny uwielbiał tego rodzaju precjoza i nie szczędził na nie pieniędzy; był też naszym królem, więc poniekąd te przedmioty, w znakomitej większości, pochodzą z naszych podatków, ponieważ wówczas liczba Saksończyków wynosiła około trzech milionów, a w Polsce było wtedy około dwunastu milionów osób. Myślę, że wiele z tych przedmiotów było używanych również na Zamku Królewskim w Warszawie - opowiada Mariusz Klarecki.

Na co dzień królewski skarbiec w Dreźnie - jak zaznacza - jest bardzo dobrze strzeżony. Byłem tam, nawet dwukrotnie, w ostatnim czasie. To jest takie miejsce, do którego wpuszczana jest tylko określona liczba osób, są też specjalne śluzy, czyli żeby wejść do tego ciągu pomieszczeń muszą się one za każdym razem otworzyć, a następnie są zamykane bramką. Muszę przyznać, że już samo to wejście, ze stojącą obok strażą, robią wrażenie - to nie jest wejście jak do zwykłego muzeum - relacjonuje Klarecki.

Nagranie z monitoringu

Na nagraniu udostępnionym przez saksońską policję widać dwie poruszające w ciemności postaci - zamaskowane i ubrane na czarno. Złodzieje świecą po sali latarkami. Po chwili jeden z nich uderza czymś w szybę gabloty i stara się ją wyrwać.

Jak zaznaczył szef drezdeńskiej policji kryminalnej Voilker Lange, choć monitoring uchwycił dwie osoby, nie jest wykluczone, że sprawców było więcej.

Poniżej film z monitoringu, na którym widać, jak złodzieje rozbijali pancerne gabloty:

Do podobnego rabunku doszło w 2017 roku

Napad z Drezna porównywany jest do rabunku, do jakiego doszło w Bode Museum w Berlinie w 2017 roku. Skradziona wtedy została ważąca 100 kg złota moneta. W toczącym się w tej sprawie procesie na ławie oskarżonych zasiedli członkowie niemiecko-libańskiego klanu oraz pracownik firmy ochroniarskiej, zabezpieczającej obiekt. To on jest podejrzewany o przekazanie złodziejom informacji o usterce systemu alarmowego. Rabusie dostali się do Bode Museum przez okno, gdzie alarm nie działał. Skradzionej złotej monety nigdy nie odnaleziono.