Kampania przed jesiennymi wyborami prezydenckimi w USA właściwie zamarła. CNN i Fox News mówią tylko o jednym - o książce "Moje życie". Wygląda na to, że w Ameryce zaczęło się lato Billa Clintona.

Wg wstępnych szacunków tylko wczoraj - w pierwszym dniu sprzedaży – z księgarskich półek zniknęło ponad 100 tysięcy egzemplarzy autobiografii Billa Clintona. Niektórzy atmosferę, jaka zapanowała na rynku wydawniczym, porównują do zamieszania wokół Harry’ego Pottera. Inni zastanawiają się, jaki będzie wpływ szumu medialnego wokół wspomnień Billa Clintona na szanse wyborcze Johna Kerry’ego.

Niektórzy obawiają się, że Clinton i "Moje życie" przyćmią przygotowania do konwencji wyborczej demokratów. Inni uważają z kolei, że przypomnienie osiągnięć byłego prezydenta może tylko pomóc.

Problem w tym, że czytelnicy a wraz z nim dziennikarze prowadzący wywiady z Clintonem wydają się bardziej zainteresowani aferą z Moniką Lewinsky niż osiągnięciami prezydentury.

Dlatego też mówi się, że były prezydent powinien przyjąć następującą strategię: pojawiać się tam, gdzie jest popularny i może zmobilizować wyborców demokratycznych, i nie pojawiać się tam, gdzie go nie lubią, by nie mobilizować republikanów.