Od rana do nocy pracują kowale, płatnerze i rękodzielnicy pomagający rycerzom dopiąć wszystko na ostatni guzik przed tegoroczną inscenizacją bitwy pod Grunwaldem. Rzemieślnicy mają pełne ręce roboty, a zamówienia idą z całej Polski. Przed samą bitwą czas jeszcze na ostatnie, kosmetyczne odświeżenia zbroi.

Tomasz Fenske: Przed Grunwaldem jest sporo roboty...

Mirosław Delige: Tak, mniej całości, a raczej kosmetyka; głównie hełmy pogięte, rękawice bez palców, już zdeformowane. Ja muszę to przywrócić do stanu pierwotnego. Rycerze zwykle przynoszą mi to, co zostaje z tej zbroi i wymaga reparacji. A jak nie naprawy, to uzupełnienia, są stare zbroje, trzeba je odświeżyć. Z czasem wymagania rosną, rycerze wymieniają zbroje, te sprzedają młodszym, kupują sobie nowe, ładniejsze. Każdy chce mieć sprzęt możliwie najbardziej zbliżony do używanego wtedy naprawdę.

Tomasz Fenske: A jednak średniowieczne zbroje rzadko były tak piękne...

Mirosław Delige: Zwykle były wręcz brzydkie. Na pełną, piękną zbroję mogli sobie pozwolić bogaci. Ubożsi mieli "składankę"; inny napierśnik, inne rękawice, hełm też od kogoś innego... zbierali najlepszy sprzęt, jaki mogli zdobyć. Czego nie mieli, uzupełniali na polu bitwy. Często ten najlepszy pochodził od ojca, który najstarszemu synowi zostawiał swoją zbroję, a młodsi musieli kombinować. Tak czy inaczej rzadko to był komplet.

Tomasz Fenske: Ile waży ten hełm (krzyżacki, z przyłbicą - przyp. RMF FM)?

Mirosław Delige: Około trzech kilogramów. To jest zazwyczaj blacha "dwójka" używana, ta jest najbardziej odporna, spokojnie wytrzymuje uderzenia miecza. Gorzej z szyją. Hełm wytrzyma bez problemu, ale szyja dostaje strasznie. W ogóle kręgosłupy nie wytrzymują, więc regularne ćwiczenia to obowiązek.

Tomasz Fenske: Jak dużo czasu potrzeba, by wykonać taki hełm lub rękawice?

Mirosław Delige: To zależy. Najpierw trzeba wykonać szablon. Jeśli nie ma gotowych to jest trochę trudniej. Nie można tego obejrzeć w 3D, więc trzeba uruchomić wyobraźnię. Kiedyś to podpatrywało się inne hełmy, ale teraz patrzy się właściwie na dobre zdjęcie z kilku perspektyw i już wiadomo, jak to zrobić. Tak więc szablon, wycięcie na płasko blachy i wtedy kształtowanie. Z dwóch połówek klepie się dzwon hełmu, jeszcze jakaś zasłona, zdobienia... Takim tłukiem (pokazuje jedno z narzędzi) trzeba uderzyć wiele razy... w takim upale to jest dopiero robota. W każdym razie dobry, wypasiony hełm to dwa tygodnie roboty od rana do nocy. Całe zbroje to już zajęcie na miesiące. Zwłaszcza husarskie, które są niesamowicie bogato zdobione...

Tomasz Fenske: To wierne repliki?

Mirosław Delige: Często robi się to dokładniej, niż było wykonywane kiedyś (śmieje się). Ci płatnerze, którzy teraz robią, to naprawdę na wysokim poziomie... to jest praktycznie nie do odróżnienia od sprzętu, który był wówczas używany. Jest tendencja, by już nie używać materiałów ściernych, tylko wygładzać poprzez klepanie. Klepie się na takim gładkim kowadle, że nie widać tych uderzeń młotka prawie.

Tomasz Fenske: To rzućmy na koniec jakimiś widełkami cenowymi. Bo tania zabawa to nie jest...

Mirosław Delige: Dobra zbroja rycerska, pełna, bojowa to jakieś... pięć, sześć tysięcy złotych. Nie wspominając o reszcie - ubranie, aketony zakładane pod spodem, obuwie, nakrycie głowy...

Tomasz Fenske: Karnet na siłownię...

Mirosław Delige: No właśnie.

Mirosław Delige - płatnerz z Małego Dólska pod Świeciem. Zaprzyjaźniony z rycerstwem ziemi chełmińskiej, wcześniej związany z rzemieślnikami z Gniewu. Broń i zbroje wykonuje od lat osiemdziesiątych. Ostatnio specjalizuje się w replikach z XVII wieku.