"Potop" Henryka Sienkiewicza będzie w sobotę czytać cała Polska. Narodowe Czytanie już po raz trzeci skupi miłośników polskiej literatury. "Potop" usłyszeć będzie można w kilkuset miastach. W Warszawie odczytanych zostanie 12 części powieści. Jej adaptacji podjął się znany poeta Bronisław Maj. Rozmawiał z nim dziennikarz RMF FM Maciej Grzyb.

Maciej Grzyb: Przygotował pan adaptację, rozumiem, że coś trzeba było wyciąć...

Bronisław Maj: To mało powiedzieć, że coś trzeba było wyciąć. ,,Potop'' ma 1499 stron, a w tym wydaniu skróconym 216, więc 10 procent tekstu zostało. Adaptacja, bo nie można tutaj mówić o mechanicznym skróceniu, jest praktycznie niewykonalna. Prawdopodobnie każdy czytelnik ,,Potopu'', każdy, kto zna tę powieść, lubi ją albo nie, dokonałby innej adaptacji. Ja będę się starał bronić tej swojej. Wiadomo, że nie można było dokonać mechanicznego skrótu, bo to byłoby kompletnie bez sensu. Niemożliwe i bezsensowne, równie bezsensowne byłoby wycięcie tych fragmentów np. z opisami przyrody czy z opisami bitew, które są gęsto pisane i trudniej się je czyta.  

Jaki klucz pan przyjął?

Klucz przyjąłem taki oto, że wiedziałem, że czytać będzie, obok pana prezydenta i pierwszej damy, dwanaścioro wybitnych aktorów, więc wybrałem i starałem się jakoś w uzasadniony sposób skleić dwanaście nowelek. Każdy z aktorów będzie miał do przeczytania pewną całość. Całość, która ma swój początek, jakieś rozwinięcie, perypetie i koniec.  

Czyli to będzie jeden opis miejsca, bądź też jedna przygoda?

Jedna przygoda, czy jeden wątek, czy jedna sytuacja. Najlepszym przykładem niech będzie tutaj ta oto historia, kiedy Kmicic wychodzi w przebraniu szwedzkiego rajtara z oblężonej Częstochowy i wysadza ową kolubrynę, od której wszystko miało zależeć, i która miała skruszyć mury Częstochowy. To jest zamknięta w pewnym sensie historia. Oczywiście takich zamkniętych historii jest niewiele, bo to jest wielowątkowa, dziejąca się w ogromnej przestrzeni czasu i mająca wiele rozmaitych odnóg opowieść. Ale starałem się takie właśnie historie tutaj wyodrębnić. Dać aktorom do czytania.

A długo się pan zastanawiał: czy akurat dobre fragmenty wybrałem, że może szkoda tych, które pominąłem i wracał pan do tamtych?

To jest okrutne pytanie, bo ja się ciągle zastanawiam czy dobrze zrobiłem. Z bólem musiałem z pewnych wątków zrezygnować, bo powtórzę nie da się na 200 stronach opowiedzieć tego, co jest na 1500 stron. To jest zupełnie niemożliwe. Więc to musiał być wybór, ale co jest jeszcze istotne. Wiadomo, że takie narodowe czytanie to nie jest bryk z "Potopu",  dla tych którzy "Potopu" nigdy nie przeczytali i nie mają takiego zamiaru zrobić. I to nie jest takie czytanie, które ma pokazać o co tam mniej więcej chodzi i kto kogo zabił i czy się na końcu pobrali. Nie, to jest takie czytanie, które pokazuje urodę tej powieści, pokazuje jej wartości, pokazuje to co być może w niej aktualnego, to co w niej ciekawego. A przede wszystkim jej piękno jednak. Nie można z tego zrobić takiego bryku.

A czy prawdą jest, że młodzi ludzie nie czytali "Trylogii", nie czytali "Potopu"?

Jest prawdą. Oczywiście nie generalizujemy tutaj. Ja z racji moich zajęć, spotykam się z ludźmi szczególnego rodzaju, to są poloniści. Od 19 do 20 któregoś roku życia. No i jest rzeczą bardzo częstą, że nie czytali Trylogii, ale to nie dlatego nie czytali, bo nie znoszą Sienkiewicza, czy nie znoszą powieści historycznych, czy w ogóle tego rodzaju XIX-wiecznych powieści, ale nie czytają m.in. Sienkiewicza ponieważ nie czytają prawie nic. To jest niezwykłe. Tu leży jakiś ruch tektoniczny pokoleniowy. Młodzież jest otoczona tak atrakcyjnym, tak wypełnionym rozmaitymi propozycjami, także intelektualnymi, światem, że na czytanie nie ma czasu. Myśmy mieli tylko książki.

Z tego co pamiętam "Potop" akurat łatwo i przyjemnie czytało się.

"Potop", i w ogóle "Trylogię", należy czytać pierwszy raz jak się ma 8-9 lat, bo to jest powieść dla małych chłopców. Wszelkie jej uproszczenia wtedy nie rażą, nie rażą rozmaite, nie mówię o niedoskonałościach literackich tylko, ale nie rażą takie ideologiczne rzeczy, które się tam pojawiają. Wtedy czyta się jako wspaniałą, cudowną przygodę o wspaniałych, bohaterskich rycerzach, o zakochanych rycerzach i ich damach, o niezwykłych bitwach, fortelach, pochodach wojsk, podchodach. To wszystko działa na wyobraźnię. Potem się do tej powieści wraca. Potem się już widzi wszelkie jej niedoskonałości. Wszelkie jej okropieństwa, całego światopoglądu zawartego w całej "Trylogii". Jednak ma się do tego sentyment, jak ma się sentyment do rzeczy, które pokochaliśmy jako dzieci.