Amerykańska Akademia Filmowa poinformowała, że 90., jubileuszową ceremonię rozdania Oscarów poprowadzi Jimmy Kimmel – amerykański showman i gospodarz popularnego programu telewizyjnego. Będzie to jego drugi występ w tej roli.

Amerykańska Akademia Filmowa poinformowała, że 90., jubileuszową ceremonię rozdania Oscarów poprowadzi Jimmy Kimmel – amerykański showman i gospodarz popularnego programu telewizyjnego. Będzie to jego drugi występ w tej roli.
Zdj. ilustracyjne /Newscom/KEVIN DIETSCH /PAP/EPA

Kimmel prowadził tegoroczną, zakończoną spektakularną wpadką galę. Mimo to Akademia postanowiła dać drugą szansę zarówno jemu, jak i producentom tego widowiska (Michael De Luca i Jennifer Todd). Cała trójka spotka się raz jeszcze, by przygotować jubileuszową ceremonię.

Mike i Jennifer przygotowali w tym roku piękne, wizualnie oszałamiające widowisko. Jimmy - od monologu otwierającego aż do finałów, którego nikt sobie nie wyobrażał - udowodnił, że jest jednym z najlepszych gospodarzy Oscarów w historii - stwierdziła szefowa Akademii, Cheryl Boone Isaacs.

Cytowany w komunikacie Akademii Kimmel z humorem odniósł się do tegorocznego skandalu związanego z ogłaszaniem zwycięzcy w kategorii “najlepszy film". Jeśli myślicie, że ostatnio daliśmy ciała przy finale to zaczekajcie na to, co zaplanowaliśmy na przyszły rok - stwierdził.

90. ceremonia rozdania Oscarów odbędzie się 4 marca 2018 roku w Dolby Theatre.


Gala zakończona wielkim zamieszaniem

Zamieszanie podczas tegorocznej oscarowej gali dotyczyło najważniejszej kategorii. Początkowo ogłoszono, że najlepszym filmem jest "La La Land" Damiena Chazelle.

Ekipa "La La Landu" triumfalnie weszła na scenę. Twórcy zaczęli już nawet wygłaszać podziękowania, ale po chwili widać było, że zaniepokojeni rozglądają się na boki, a na scenie robi się coraz większe zamieszanie. Niezręczną sytuację przerwał w końcu Jordan Horowitz, producent "La La Landu". Nie, to pomyłka. "Moonlight" - to wy wygraliście. To nie żart - powiedział.

Plan był taki, że miałem zakończyć galę siedząc wśród publiczności, u boku Matta Damona - przyznał w swoim programie Jimmy Kimmel, który przez całą ceremonię żartował sobie z gwiazdora. Niezależnie od zamieszania wokół zwycięzcy on na pewno przegrał. On był i jest przegranym - dodał. Siedzieliśmy na widowni, zauważyliśmy zamieszanie i wtedy Matt powiedział: słyszałem, że kierownik sceny mówił coś o źle odczytanym zwycięzcy. Pomyślałem, że to niecodzienne, ale prowadzący wyjdzie na scenę i na pewno to wyjaśni. Wtedy uświadomiłem sobie, że to przecież ja - relacjonował. 



(mn)