75 lat temu w Leńczach w powiecie wadowickim urodził się Jerzy Trela. Wybitny aktor przez wiele lat związany był ze Starym Teatrem w Krakowie. Jest wykładowcą krakowskiej PWST, a w latach 1984-1990 był także jej rektorem.

75 lat temu w Leńczach w powiecie wadowickim urodził się Jerzy Trela. Wybitny aktor przez wiele lat związany był ze Starym Teatrem w Krakowie. Jest wykładowcą krakowskiej PWST, a w latach 1984-1990 był także jej rektorem.
Jerzy Trela na planie serialu "Artyści" /TVP/Maria Wytrykus /PAP

Jerzy Trela ukończył Wydział Aktorski krakowskiej PWST (1969). Współtworzył krakowski Teatr Stu.

Zadebiutował jeszcze w trakcie studiów w serialu "Stawka większa niż życie". Na deskach teatralnych wystąpił po raz pierwszy w 1969r. - zagrał główną rolę w "Nosie" Gogola w krakowskim Teatrze Rozmaitości. Wcielił się także w postać m.in. Gustawa i Konrada w "Dziadach" Mickiewicza (reż. Konrad Swinarski, 1973); Jaszy w "Wiśniowym Sadzie" Czechowa (Jerzy Jarocki, 1975); Raskolnikowa w "Zbrodni i karze" Dostojewskiego (Maciej Prus, 1977) i Klaudiusza w "Hamlecie" Szekspira (Andrzej Wajda, 1981).

Na dużym ekranie Trela zagrał m.in. męża Ireny w "Kobiecie samotnej" (Agnieszka Holland, 1981); Hiszpana w "Matce Królów" (Janusz Zaorski, 1982); Pana Bronka w "Trzech kolorach. Białym" (Krzysztof Kieślowski, 1993) i Podkomorzego w "Panu Tadeuszu" (Andrzej Wajda, 1999). Wystąpił też w "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza i nagrodzonej Oscarem "Idzie" Pawła Pawlikowskiego. Ostatnio mogliśmy go oglądać w serialu "Artyści" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. Wcielił się tam w ducha profesora Konrada Kozanowicza.


Gdyby nie było takich ludzi jak Jerzy Trela obok mnie, nie uprawiałabym w ogóle tego zawodu. Gdyby byli tylko tacy, którzy istnieją głównie na okładkach kolorowych czasopism i udzielają plotkarskich wywiadów, to byłby ostatni możliwy dla mnie zawód - przyznała na łamach książki "Trela" Beaty Guczalskiej Anna Dymna. Moi koledzy, przede wszystkim Jurek, pomogli mi przetrwać wszystkie moje tragedie. Dawali mi siłę i ratowali życie swoją życzliwością. Dlatego teraz tak trudno mi o tym opowiadać, i słowa, których używam, mogą wydawać się za duże. Ale dzięki Jurkowi wiedziałam, że mój zawód jest piękny, potrzebny, ważny, że aktor to nie tylko "małpa", która podskakuje na scenie ku uciesze publiczności, ale może też wzruszać, przekazywać prawdę, pomagać komuś żyć - podkreśliła. Jurek jest dla mnie jak połączenia ojca z synem i z bratem. Chociaż na scenie grałam zazwyczaj jego córkę albo jakąś podopieczną, a nawet syna, przez lata! - zauważa z kolei Dorota Segda. 

(mn)