Wybitny autor zdjęć filmowych Jan Laskowski zmarł 8 grudnia 2014 w Warszawie. Miał 86 lat. Współpracował z reżyserami tej rangi, co Jerzy Kawalerowicz, Tadeusz Konwicki, Janusz Morgenstern, czy Jerzy Skolimowski.

Nowoczesnym, a przy tym poetyckim stylem fotografii filmowej niewątpliwie przyczynił się do sukcesów arcydzieł słynnej polskiej Nowej Fali z końca lat 50. i pierwszej połowy lat 60. XX wieku: „Ostatniego dnia lata”, „Pociągu”, „Do widzenia, do jutra…” czy „Bariery”.

"Moja siła opierała się głównie na geniuszu Janka Laskowskiego (…). Wiedziałem, że z nim pokonam każdą przeszkodę (…)". Tak w książce Katarzyny Bielas i Jacka Szczerby „Tadeusz Konwicki. Pamiętam, że było gorąco” (Kraków 2001) jej bohater wspominał realizację filmu „Ostatni dzień lata” (1958), od którego zaczęła się polska Nowa Fala. Jan Laskowski był operatorem i współreżyserem tego pięknego studium psychologicznego. Jego siostra Irena i Jan Machulski grali główne i jedyne role, a brat Jerzy był kierownikiem produkcji. To Jan przekonał Konwickiego, że mając dobry scenariusz, można z nieliczną obsadą nakręcić ciekawy film. A potem zrobił skromnymi środkami rewelacyjne zdjęcia.

Jan Laskowski urodził się w wileńskich Piotrowicach 10 lutego 1928 r. Po wojnie mieszkał w Łodzi, gdzie łączył pracę zarobkową z nauką. Kiedyś, idąc do pracy, kupiłem aparat fotograficzny i zacząłem robić zdjęcia. W drodze do szkoły zobaczyłem plakat filmu „Dzwonnik z Notre Dame” i połknąłem bakcyla kina. Na drzwiach Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej przeczytałem ogłoszenie o zapisach studentów. „Dlaczego chcesz tu studiować?” - spytał mnie Antoni Bohdziewicz. "Bo chcę robić takie filmy, jak „Dzwonnik z Notre Dame”. „Dobrze, jesteś przyjęty”. Tak wyglądał mój egzamin wstępny – opowiadał Jan Laskowski. Po dyplomie (1955) był operatorem kamery w „Człowieku na torze” Andrzeja Munka (1956). W „Cieniu” Kawalerowicza (1956) figurował już pod szyldem współpraca operatorska, podobnie jak w „Pożegnaniach” Wojciecha Jerzego Hasa (1958). W tym samym roku debiutował „Ostatnim dniem lata” jako autor zdjęć.

Przylgnął do polskiej Nowej Fali. Paweł Edelman: Znakomite czarno-białe zdjęcia Laskowskiego w „Ostatnim dniu lata”, czy „Do widzenia do jutra…” (1960) i „Jowicie” (1967) Morgensterna były dla nas, studentów Szkoły Filmowej, niedościgłym wzorem. Majstersztyk Laskowskiego – „Pociąg”, w reżyserii podziwianego przezeń Kawalerowicza (1959, 10 lat później obaj filmowcy spotkali się na planie „Gry”) – został doceniony w Wenecji za walory techniczne i widowiskowe. Ulubionemu filmowi, „Do widzenia, do jutra…”, Laskowski zawdzięcza nagrodę w Melbourne. „Dziurze w ziemi” Andrzeja Kondratiuka (1970) – trofeum w Łagowie.

Nie uważam tego, co robiłem w filmie, za sztukę. Szukałem rozwiązań praktycznych, pozwalających zbliżyć się obiektywem do prawdy, która jest dla mnie w kinie najważniejsza – przyznawał skromnie Laskowski. W imię tej prawdy stosował realistyczne, miękkie oświetlenie. Po wygaśnięciu polskiej Nowej Fali był jeszcze długo autorem zdjęć, przeważnie barwnych, m.in. do komedii Stanisława Barei „Poszukiwany, poszukiwana” (1972) i „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” (1978), komedii muzycznej Janusza Rzeszewskiego i Mieczysława Jahody „Hallo Szpicbródka czyli ostatni występ króla kasiarzy” (1978) oraz serialu Jana Batorego „Karino” (1974).

Jan Laskowski pozostaje, jak mówi o nim prof. Marek Hendrykowski, niedoścignionym mistrzem liryczno-dramatycznej fotografii filmowej w kinematografii polskiej, ale na koncie ma też liczne scenariusze, wyreżyserowany samodzielnie film fabularny „Mężczyźni na wyspie” (1962), szereg filmów dokumentalnych (najważniejszy: „Zbyszek”, 1969, o Zbigniewie Cybulskim), a nawet animowanych. Lubiłem tworzyć każdy rodzaj kina – mówił Jan Laskowski. Operator był wieloletnim członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich oraz laureatem Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich za całokształt osiągnięć artystycznych.
 
materiały Stowarzyszenia Filmowców Polskich