"Nowa administracja USA zobowiązała się do tego, że będzie popierać całą ideę związaną z tą produkcją filmową, ponieważ według niej ona doskonale łączy interesy USA oraz Polski" - mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim Mirosław Krzyszkowski, polski partner Foundation to Illuminate America's Heroes, która stara się wyprodukować film o Merianie C. Cooperze i stworzonej przez niego eskadrze młodych amerykańskich lotników walczących pod biało-czerwonym sztandarem w wojnie polsko-bolszewickiej. Tymczasem wypowiedź ministra kultury Piotra Glińskiego udzielona Robertowi Mazurkowi w Porannej rozmowie RMF FM zaskoczyła Amerykanów, którzy od dekady starają się, by powstał film o bohaterze. Szef resortu mówił, żeby ci, którzy chcą zrealizować ten film, współpracowali z innymi twórcami, którzy również chcieliby stworzyć film o tym bohaterze.

Minister Piotr Gliński pytany we wtorek przez Roberta Mazurka, czy Polska pomoże Williamowi "Billowi" Cioskowi, doradcy Trumpa do spraw Polski i Polonii amerykańskiej w stworzeniu filmu, o którego powstanie zabiega od lat - stwierdził, że wie przynajmniej o dwóch scenariuszach, które powstają na ten temat i ujawnił, że prosił, by te dwa projekty "zaczęły ze sobą współpracować".

W zeszłym tygodniu natomiast nasz amerykański korespondent Paweł Żuchowski ujawnił, że William "Bill" Ciosek z Foundation to Illuminate America's Heroes - a jednocześnie doradca Donalda Trumpa do spraw Polski i Polonii - historią Coopera zainteresował prezydenta elekta, który zaproponował, by latem tego roku w Polsce zorganizowana została uroczystość upamiętniająca polskich i amerykańskich bohaterów z Eskadry Kościuszkowskiej. Jego administracja miałaby objąć honorowy patronat nad takim wydarzeniem, a do Polski mieliby przyjechać najbliżsi współpracownicy Trumpa oraz jego dzieci. O komentarz do słów ministra Glińskiego nasz dziennikarz Paweł Żuchowski poprosił Mirosława Krzyszkowskiego, który nie ukrywa, że sprawa go zaskoczyła.

Paweł Żuchowski: Czy to jest możliwe, aby z dwóch pomysłów powstał jeden film? Tak można było przynajmniej zrozumieć słowa ministra Glińskiego, że taka jest jego propozycja. Co na to ludzie związani z Williamem Cioskiem?

Mirosław Krzyszkowski: Na razie nie mamy żadnego oficjalnego komunikatu z ministerstwa. Dlatego wciąż idziemy z koncepcją, która wydaje się nam najlepsza, aby to Hollywood, żeby to Amerykanie zrobili film o Cooperze i aby Polska dopilnowała ze swojej strony, aby tam były dobrze pokazywane i reprezentowane interesy polskie. Ale bezwzględnie to powinien być zrobiony film przez Amerykanów. Z ich perspektywy. Ponieważ ta perspektywa w tym momencie będzie najłatwiej przyswajalna przez odbiorców na całym świecie, dlatego że zawsze istnieje takie ryzyko, że jak coś powstanie w jakimś kraju, przy pomocy rządu to, że jest to jakaś propaganda. Natomiast jeżeli zrobią to Amerykanie, to będzie inaczej postrzegane. Przede wszystkim dążymy do tego, żeby to było dzieło sztuki, zrobione przez najlepszych twórców, którzy mogą się w to zaangażować po stronie amerykańskiej. I żeby to było pokazane ze strony amerykańskiej i aby amerykański odbiorca, który jest liczbowo wielkim odbiorcą, ten film przyjął jako swój i żeby go zrozumiał, żeby wzbudził w nim emocje. Bo to jest dla nich film. Bo tak naprawdę to nie jest film dla Polaków, tylko dla ludzi spoza Polski. 

Hollywoodzka produkcja dotycząca historii związanej z Polską - to brzmi fajnie. Często wielu podnosi, że brakuje nam takich filmów o naszym kraju wyprodukowanych właśnie  w "Fabryce Snów".

Dlatego warto to wspierać przez fundacje czy programy pomocowe rządu. Tylko z tego co się dowiedziałem, one są dla polskich producentów. Ale są też fundusze, ale i możliwości - nie wiem, na ile szerokie - aby wesprzeć produkcje, które promują Polskę. Ale to już zostawiam przyszłości. Zobaczymy, jak się to potoczy. Natomiast powinno być to wspierane w Polsce, bo to jest nasz interes, żeby o Polsce mówiono i to mówiono dobrze. I to jest chyba najważniejsze.

A czy może pan zdradzić, jakby ten film miał wyglądać? Film, ten proponowany przez Williama Cioska, który jest doradcą Donalda Trumpa od spraw Polski i Polonii Amerykańskiej.

Z tego co mamy w dokumentach, bo szczegółowy scenariusz nie jest jeszcze do rozpowszechniania, zaangażowane są w to takie sławy jak David Franzoni czy Randall Wallace. To są takie postaci związane z Gladiatorem czy Braveheartem. I to daje szanse, że ten scenariusz będzie na wysokim poziomie. Ale będzie to na pewno scenariusz hollywoodzki. Będzie to na pewno historia Meriana C. Coopera jako Amerykanina. Natomiast historia Polski, w którą on się zaangażował bardzo mocno, bo przecież był w niewoli sowieckiej w związku z tym, że walczył i potem wspierał polskich żołnierzy już po powrocie do Ameryki kiedy wybuchła II wojna światowa, kiedy podejmował własne starania na miarę człowieka z Hollywood, aby Polakom pomóc. To w takim kontekście ta postać jest dla nas jak najbardziej korzystna do pokazania, dlatego że na pewno Polskę pokaże dobrze. Ten człowiek, który będzie głównym bohaterem tej opowieści, myślał o Polsce i Polakach dobrze. Był zaangażowany emocjonalnie w naszą historię, bo przecież walczył, a także w późniejsze losy naszego kraju. To nie jest człowiek jednego czynu -  on walczył przeciwko bolszewikom. Ale także to człowiek, który kontynuował te relacje z Polską. Drugim ważnym elementem jest to, co obecnie powinno łączyć Polaków, Amerykanów i wielu ludzi na całym świecie, czyli wartości. Wojna bolszewicka była wojną cywilizacji można powiedzieć. Gdyby nie Polska, gdyby nie Amerykanie, którzy w tym momencie walczyli po stronie polskiej, to pewnie podstawowe wartości europejskie uległyby totalnej zagładzie, a Polska byłaby jedną z republik, Niemcy byłyby jedną z republik. I zapewne Francja. Dlatego, że w tych krajach nie było już takiej woli walki o wartości już wówczas. W tym okresie początku XX wieku takiej woli nie było. Więc Polska stała się takim przedmurzem zbierając ze wszystkich stron świata w tym momencie ludzi Ameryki, którym te same wartości są istotne. To jest chyba taki drugi podstawowy przekaz, który w tym filmie powinien zabrzmieć, ponieważ jest aktualny. Mamy obecnie do czynienia z podobną sytuacją konfliktu cywilizacji. I jakby Europa kolejny raz jest zagrożona, istota europejskości. I ten film powinien być na tyle ważny, żeby uderzyć także we współczesne problemy. Naświetlić je.

Czy myśli pan, że ten film faktycznie mógłby powstać do lata 2018 roku? Tak powiedział mi William "Bill" Ciosek, kiedy kilkanaście dni temu rozmawiałem z nim o tym filmie.  To jest realne?

To będzie bardzo trudne w związku z tym, jak do tej pory toczą się te wszystkie sprawy związane z uzyskaniem finansowania. Natomiast to byłoby dobre z punktu widzenia setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Celujemy, żeby to się udało. Natomiast rok na stworzenie filmu to jest rzeczywiście trochę mało, dlatego że w zasadzie to powinno być od dwóch do trzech lat, żeby taka produkcja filmowa powstała. Zobaczymy, wszystko się teraz rozgrywa. Z produkcją zawsze można przyśpieszyć. Ale można i zwolnić. Jeżeli tutaj zbudujemy jakieś poparcie i finansowe możliwości będą, to teoretycznie jest to możliwe.

Czy fakt, że za tym filmem stać ma człowiek z bliskiego otoczenia Trumpa i że samemu Trumpowi spodobał się pomysł i cała ta historia dotycząca Eskadry Kościuszkowskiej może sprawić, że łatwiej będzie promować film i doprowadzić do tego, by okazał się sukcesem, że będzie jakieś amerykańskie wsparcie w promocji?

Z całą pewnością tak. Co prawda prezydent USA samemu filmowi nie może udzielić patronatu, nie może też oficjalnie oznaczyć, że jest to film promowany przez prezydenta, ale może wykonać wiele innych ruchów, które wesprą produkcję. I do tego zobowiązała się ta nowa administracja, że będzie popierać całą ideę związaną z tą produkcją filmową, ponieważ według niej ona doskonale łączy interesy USA oraz Polski. Amerykanie naprawdę uważają, że między Polską a USA wciąż jest taka relacja bazująca na wartościach. I do tego chce się odwoływać też nowy prezydent USA. Zresztą on dzięki temu wygrał, dlatego że odwołał się do ludzi, którzy wyznają wartości, które zostały przez pewne elity zepchnięte. To spowodowało bunt społeczny na bazie, którego Donald Trump został prezydentem.

(abs)