„Nie będę ukrywać – myślę już o tym, jak zejść ze sceny niepokonanym” – mówi w rozmowie z „Faktem” lider Perfectu, Grzegorz Markowski. „Na scenie pracuję od 1974 roku i na szczęście cały czas jest jeszcze we mnie potencjał uczuciowy, żeby wykonywać tę robotę. Ale jak długo? Sam nie wiem. Z pewnością tak długo, jak wystarczy mi sił i tego potencjału” - dodaje.

Pytany o fenomen Perfectu Grzegorz Markowski przyznaje, że nie ma pojęcia, jak twórczość zespołu trafia do tak bardzo zróżnicowanej publiczności. Mogę się jedynie domyślać i doszukiwać, że to siła naszych tekstów, które trafiają do osób młodych, starszych i nawet tych najstarszych. Może to też ta prawda, którą staramy się zawierać w naszych piosenkach...  - tłumaczy. Dużo w tym zasługi Bogdana Olewicza, który napisał nasze największe przeboje -dodaje.

Jak każdy mam lepsze i gorsze momenty. Jednak tak naprawdę to teraz jestem zmęczony. Coraz częściej pojawiają się problemy ze zdrowiem. Chyba każdy dziadek tak ma, ha ha! Mimo wszytko z pełną świadomością przyznaję to przed sobą - nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia bez muzyki i sceny. To jest moje środowisko naturalne - mówi Markowski w rozmowie z tabloidem. Wewnątrz mnie zawsze był rock and roll i zawsze będzie, choć nie latam już z gołym torsem i nie zdzieram z siebie koszulek na scenie. Ale też lubię być dziadkiem. To superuczucie, choć nie jestem jakoś wylewny w okazywaniu swoich uczuć. Bardzo lubię przebywać ze swoim wnukiem Filipem. Lubię z nim rozmawiać, bo Filip jest ciekawy wielu rzeczy i bardzo inteligentny. To wymagający rozmówca. A też sobie trochę jamujemy. Czas pokaże, czy Filip ma talent po mnie i Patrycji... - opowiada.

W piątkowym "Fakcie" także:

- PiS oskarża  prezydenta o plagiat

- Górniak wywozi syna do Tajlandii