W tym tygodniu w kinach premiera filmu "Wimbledon". Produkcja - jak nietrudno odgadnąć - związana jest ze światem tenisa. Ale to oczywiście nie tylko sport, ale i... życie wewnętrzne tenisistów. Miłość i trudne wybory. To, co w filmie może się podobać, to fantastyczne ujęcia z kortu. Uzyskano je dzięki efektom specjalnym.

Jednak filmem, na który czeka wielu kinomanów, jest „Aleksander” Oliviera Stone'a. Polska premiera najnowszej produkcji tego reżysera 1 stycznia. Stone przygotowywał się do filmu ponad 10 lat. 3 lata trwała jego realizacja, a budżet wyniósł 160 mln dolarów.

Film jednak nie spodobał się na rynku amerykańskim. Nie otrzymał nominacji w żadnej kategorii do Złotych Globów. A jak wiadomo nagrody te są pewnego rodzaju wyznacznikiem Oskarów. Czy „Aleksander” zdobędzie tę najważniejszą statuetkę w świecie filmu, przekonamy się 27 lutego.

W Europie "Aleksander" przyjmowany jest dużo cieplej. Być może dlatego że historia walecznego Macedończyka jest nam po prostu bliższa.

W księgarniach, pewnie przy okazji polskiej premiery „Aleksandra”, sporo książek o pięknym, bogatym i dzielnym wodzu. Pojawiło się wznowienie klasycznej biografii pióra Petera Greena "Aleksander Wielki". Na pólkach znaleźć można także fikcyjną autobiografię Macedończyka napisaną przez Stevena Pressfielda oraz książkę, która koncentruje się na tajemniczej śmierci Aleksandra. Wódz będąc u szczytu władzy, zapadł na tajemniczą chorobę i po kilku dniach zmarł. Ta książka zatytułowana jest "Aleksander Wielki - morderstwo w Babilonie".

Od dziś prawdziwe skarby, których wartość szacuje się na 140 mln euro,. oglądać można w Muzeum Narodowym w Gdańsku. Jest to kilkadziesiąt obrazów, a wśród nich dzieła takich mistrzów jak Tycjan, Durer czy Rubens. Z bliska zobaczyć możecie „Portret młodej Wenecjanki" czy "Dziewczynę z wachlarzem”