Znany aktor Henryk Machalica zmarł w sobotę rano w szpitalu w Warszawie po długiej i ciężkiej chorobie, spowodowanej upadkiem z konia - poinformował PAP w niedzielę jego syn Piotr Machalica. Aktor miał 73 lata, w tym roku obchodził jubileusz 50-lecia pracy artystycznej.

"Ojciec miał pół roku temu wypadek i czas od tego wydarzenia spędzał w szpitalach. Miał uszkodzony rdzeń kręgowy, cierpiał" - powiedział Piotr Machalica.

Henryk Machalica był znanym i popularnym aktorem teatralnym i filmowym. Urodził się w 1930 roku, pracę zawodową rozpoczął w teatrze lalek Banialuka w Bielsku-Białej w 1953 roku. Ostatnio związany był z Teatrem Ochoty w Warszawie. Występował też w serialu "Złotopolscy", gdzie grał nestora rodu, Dionizego Złotopolskiego.

Niektóre, niewyjaśnione wcześniej okoliczności ataku czeczeńskich terrorystów na moskiewski teatr na Dubrowce w październiku 2002 roku przedstawia nasz dziennikarz - Andrzej Zaucha - w swojej niedawno opublikowanej książce pt. "Moskwa. Nord-Ost". Jej promocja odbyła się w piątek wieczorem w warszawskim Traffic Clubie.

Od ataku czeczeńskich terrorystów na teatr w centrum Moskwy upłynął rok, nadal jednak nie wyjaśniono wielu tajemnic związanych z dramatycznymi wydarzeniami, które rozgrywały się od 23 do 26 października 2002 roku.

Andrzej Zaucha, korespondent radia RMF FM w Moskwie, przeprowadził własne dziennikarskie dochodzenie, dotarł do uczestników tragedii, nawet tych, do których nie dotarli inni dziennikarze. Zaucha mógł śledzić przebieg wydarzeń z niemal własnych okien. Przypadek zrządził, że w październiku 2002 roku wynajmował mieszkanie na tej samej ulicy, co zaatakowany teatr, dołowanie 400 metrów od wejścia do niego. W swojej książce pokazuje, jak przebiegły przygotowania Czeczenów do zamachu, opowiada o przeżyciach zakładników zamkniętych na widowni teatru i pilnowanych przez uzbrojonych po zęby terrorystów. Przedstawia też samych terrorystów, widzianych oczami ich więźniów, z uwzględnieniem najdrobniejszych szczegółów analizuje przebieg akcji ratunkowej. Zaucha weryfikuje też przyjęte dane na temat zamachu. Od końca listopada 2002 roku przyjęto w oficjalnych raportach, że zginęło 130 zakładników i 40 terrorystów, choć w rzeczywistości wśród zakładników było 129 ofiar, a Czeczenów zginęło 41.

Z relacji polskiego dziennikarza wyłania się niejednoznaczny obraz terrorystów. Zaucha dochodzi do wniosku, że większość z nich działała już wcześniej w czeczeńskim ruchu oporu, jednak nie miała pojęcia, na jakiego rodzaju "akcję" jadą do Moskwy. Wśród 19 kobiet?terrorystek aż 3 były w ciąży, w grupie Czeczenów bardzo wielu było też ludzi bardzo młodych, niemal dzieci.

Autor wykazuje w swej relacji, że podczas 57 godzin, kiedy zakładnicy przetrzymywani byli w teatrze, pomiędzy Rosjanami a pilnującymi ich terrorystami dochodziło do kontaktów. Ze wspomnień zakładników wynika, że większość terrorystów wcale nie szykowała się na śmierć i była przekonana, że nie dojdzie też do zabijania Rosjan. Najbardziej wstrząsający fragment książki dotyczy okoliczności ataku i nieprzygotowania służb medycznych do ratowania ofiar gazu. Okazuje się, że wielu z nieprzytomnych zakładników spędziło ponad godzinę na październikowym przymrozku leżąc na betonie przed teatrem.

Andrzej Zaucha stara się też wyjaśnić powody, dla których rodzinom ofiar tak trudno uzyskać odszkodowania. Chodzi m.in. o pewien precedens na przyszłość ? władze Rosji zdają sobie sprawę, że żyją na beczce pełnej prochu i że takie zamachy mogą, i najprawdopodobniej będą, jeszcze się powtarzać.