W lutym Anna Przybylska udzieliła głośnego wywiadu, w którym wyraziła pragnienie, że „chciałaby jeszcze trochę pożyć”. Ale już wtedy jej stan był bardzo zły, a lekarze bezradnie rozkładali ręce. Bliscy aktorki trzymali kciuki, by doczekała choć kwietniowych świąt wielkanocnych. A ona sama tak bardzo kochała życie, że nie tylko przeżyła te dwa miesiące, ale i oszukiwała śmierć przez kolejne pół roku – pisze dziś gazeta „Fakt”.
Anna Przybylska robiła wszystko, by się ratować. Tuż po Wielkanocy wyjechała po pomoc do USA. Ale i tamtejsi lekarze nie dali jej żadnej nadziei.
Podobnie jak polscy przyznali, że ze względu na przerzuty nie mogą jej pomóc. Ale ona wciąż walczyła.
Chodziła na zabiegi w Akademii Medycznej w Gdańsku.
Jak zaznacza "Fakt", po każdym wyjściu ze szpitala wstępował w nią nowy duch.
Miłość do ukochanego i trojga małych dzieci wciąż pozwalały zbierać siły na dalszą walkę. Choć liczyła się z tym, że jej organizm jest na skraju wytrzymałości, nie chciała iść do hospicjum. Starała się normalnie i aktywnie żyć.
Gdy tylko mogła, wszystko robiła sama - przy dzieciach, w domu, w kuchni... Jeśli miała siły - siadała na swój ukochany rower.
W piątek straciła przytomność, zmarła w niedzielę.
ANNA PRZYBYLSKA ZOSTANIE POCHOWANA W CZWARTEK
RAK TRZUSTKI ZABIJA PONAD 90 PROCENT CHORYCH
PRZYJACIELE ANNY PRZYBYLSKIEJ WSPOMINAJĄ AKTORKĘ
(j.)