Niedaleko lotniska aeroklubu w Bielsku-Białej rozbiła się awionetka. Na pokładzie Cessny 150 były dwie osoby - pilot i pasażer. Żadna z nich nie przeżyła wypadku. Informację otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Samolot rozbił się w ogrodzie na terenie prywatnej posesji przy ul. Agrestowej w Bielsku-Białej. Maszyna stanęła w płomieniach. Do wypadku doszło w czasie szkolnego festynu. Osoby na pokładzie samolotu miały robić zdjęcia dzieciom.
Na ziemi nic się nikomu nie stało.Ten samolot leciał, skosił kilka drzew, zahaczył o samochód osobowy, który stał na poboczu i spadł do ogrodu na prywatnej posesji - mówił Piotr Wicher ze straży pożarnej w Bielsku-Białej. Podejrzewamy, że ten pilot wiedział, co się dzieje i może chciał uniknąć większych strat - dodał.
Zrobił beczkę i zaczął lecieć w dół. Już nie wybiło w górę, na tym koniec - mówiła w rozmowie z reporterem RMF FM Marcinem Buczkiem jedna z okolicznych mieszkanek, która była świadkiem wypadku.
Pożar maszyny został już ugaszony. Na pokładzie były dwie osoby - 50-letni pilot i 30-letni pasażer. Obaj mieli duże doświadczenie w lataniu.
Policja prowadzi czynności pod nadzorem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i prokuratora - powiedział naszemu dziennikarzowi Jacek Sikora z bielskiej policji. Ustalamy, dlaczego samolot spadł. Bez udziału komisji żadne wiążące informacje na ten temat nie wypłyną - dodał.