W londyńskim domu towarowym można kupić kombinezon do latania. Rozwija prędkość 50 kilometrów na godzinę. Można się w nim wznieść na wysokość prawie 4 kilometrów, ale twórca odrzutowego skafandra radzi, by dla bezpieczeństwa latać najwyżej kilka metrów nad ziemią, bo paliwo szybko się kończy.

Pięć silniczków odrzutowych, turbin gazowych. Po dwa na każdym z ramion, jeden na plecach. Silniki są na paliwo lotnicze, ale można używać zwykłego diesla. Pali 4 litry na minutę, kiedy się wisi w powietrzu. Można polatać trzy-cztery minuty. Mamy też inną wersją, z którą w chłodny dzień, gdy jest lepszy ciąg, można być w powietrzu 9 minut. Długość lotu trzeba poprawić, ale to nieunikniona konsekwencja latania bez skrzydeł - mówi twórca skafandra Richard Browning.

Dodaje, że zanim zacznie się latać swobodnie, należy wziąć udział w trzydniowym szkoleniu. Konstruktor ujawnia, że prowadzi rozmowy o wykorzystaniu wynalazku z wojskiem i twórcami filmów o Bondzie.  

Za wadę można chyba uznać cenę urządzenia - w przeliczeniu ponad półtora miliona złotych.

(m)