Tysiące mieszkańców północnej Kalifornii zostało ewakuowanych z powodu rozprzestrzeniających się w szybkim tempie pożarów. Do szpitali z poparzeniami trafiło czterech strażaków.

Tysiące mieszkańców północnej Kalifornii zostało ewakuowanych z powodu rozprzestrzeniających się w szybkim tempie pożarów. Do szpitali z poparzeniami trafiło czterech strażaków.
Pożary szalejące na dotkniętym suszą zachodzie Stanów Zjednoczonych mogą być najbardziej szkodliwe historii /US Forest Service /PAP/EPA

Pożar, który wybuchł wczoraj po południu w hrabstwie Lake, na północ od San Francisco, obejmuje już obszar 10,1 tys. hektarów - poinformował na Twitterze rzecznik strażaków Daniel Berlant. Lokalne władze nakazały ewakuację mieszkańcom kilku miejscowości.

Podczas akcji gaszenia tego pożaru rannych zostało czterech strażaków. Mają poparzenia drugiego stopnia.

Inny pożar od środy zniszczył 86 domów i 51 innych budynków w hrabstwach Amador i Calavera, ok. 160 km na południowy wschód od hrabstwa Lake. Żywioł szaleje tam już na ponad 30 tys. hektarów; walczą z nim ok. 4 tys. strażaków.

Ogień zagraża ponad 6 tys. budynków. Tysiące mieszkańców otrzymały w piątek nakaz ewakuacji.

Opuścić swe domy miało też 3,5 tys. osób, mieszkających w miejscowościach w pobliżu parku narodowego Kings Canyon, w środkowej Kalifornii, gdzie płomienie zajęły już obszar 52 tys. hektarów. Pożar wybuchł 31 lipca z powodu uderzenia pioruna.

Pożary szalejące na dotkniętym suszą zachodzie Stanów Zjednoczonych mogą być najbardziej szkodliwe historii. Na walkę z żywiołem w Kalifornii od lipca wydano już 212 mln dolarów.

Według rzecznika Berlanta osoby, które straciły dach nad głową, mogą schronić się w specjalnych ośrodkach uruchomionych przez Czerwony Krzyż.

(abs)